10.27.2012

Nowa Atlantyda

Nowożytny projekt stworzenia nowego wspaniałego świata został literacko opisany w powieści Franciszka Bacona "Nowa Atlantyda".  Powieść ukazała się w roku 1620. Opisuje ona idealne państwo, w którym za pomocą techniki, nauki oraz państwowej organizacji, z życia społecznego wyeliminowano choroby, cierpienie, biedę, przemoc, niesprawiedliwość. 

Przysłuchując się debacie dotyczącej aborcji, która odbyła się w poniedziałkowej edycji programu "Tomasz Lis na żywo", przed oczami stanął mi właśnie ten projekt. Zwolenniczki aborcji co rusz to powoływały się na "prawo" kobiety do usunięcia chorego dziecka. Ich zdaniem, "zmuszanie" kobiety do urodzenia takiego dziecka, jest łamaniem przysługujących im praw człowieka. U podstaw prezentowanego przez nie stanowiska leży więc przekonanie, że tylko zdrowe dzieci są "warte życia", natomiast chore i niepełnosprawne już niekoniecznie. Chorzy i niepełnosprawni są bowiem ciężarem dla zdrowych i sprawnych, a sensem życia tych ostatnich jest "samorealizacja". Zgodnie ze światopoglądem feministycznym,  to kobieta  decyduje o tym, dzięki czemu nastąpi taka "samorealizacja".  Jeśli więc urodzenie chorego dziecka uniemożliwi kobiecie "samorealizację", to powinno przysługiwać jej prawo wyboru urodzenia go albo usunięcia.
  
Paradoks współczesnego świata polega jednak na tym, że wbrew feministycznej propagandzie, to nie jednostki tworzą swoje własne wizje udanego życia. Wizja udanego życia jest im bowiem narzucana z zewnątrz. To różne gałęzie przemysłu ręka w rękę tworzą swój własny wzór "samorealizacji". Intensywna konsumpcja, mobilność, "wieczna młodość", odpowiedni wygląd to najważniejsze elementy składowe tego wzoru. Człowiek sukcesu to młody, dobrze wykształcony, ubrany w markowe ciuchy pracownik korporacji, który stołuje się w renomowanych lokalach, jeździ dobrym samochodem a urlop spędza w drogim kurorcie. Posiadanie niepełnosprawnego dziecka zdecydowanie uniemożliwia osiągnięcie "sukcesu". Co więcej, bycie niepełnosprawnym oznacza "przegraną". Patrząc więc  z tej perspektywy należy stwierdzić, że w interesie samych niepełnosprawnych leży, żeby się w ogóle nie rodzili. Bo po co mają całe życie cierpieć z powodu swojej nieprzydatności do intensywnej konsumpcji! 

Feministki żądające dla kobiet prawa do dokonywania selekcji własnego potomstwa, mają więc w pewnym sensie rację… Społeczeństwo konsumpcyjne nie potrzebuje pasożytów. Takie spojrzenie na sprawę jest ściśle powiązane z lewicowym materialistycznym światopoglądem. Jeśli człowiek jest tylko kawałkiem materii, którego po śmierci nic już nie czeka, to powinien chociaż mieć prawo do przyjemnego życia… 

W swoim ostatnim tekście zwróciłam uwagę na to, że proaborcyjny  feminizm jest blisko spokrewniony z ideologią narodowego socjalizmu. Różnica między III Rzeszą a współczesnością polega przede wszystkim na tym, że w tamtym systemie to państwowa biurokracja dbała o higienę rasową. Natomiast feministki walczą o to, by sami rodzice dbali o to, by nie rodziły się dzieci "niewarte życia"… 

W swoich filozoficznych pracach Franciszek Bacon twierdził, że człowiek sam jest w stanie wydobyć się z upadku spowodowanego przez grzech pierworodny. Przypomnijmy,  podstawą światopoglądu chrześcijańskiego jest przekonanie, że cierpienie, choroby, bieda i przemoc są skutkiem grzechu pierworodnego. Bacon wierzył, że dzięki wynalazkom naukowym i państwowej organizacji człowiek będzie w stanie wyeliminować ze swojego życia wszystkie te negatywne zjawiska. Higiena rasowa idealnie więc wpisuje się w baconowski program budowania Nowej Atlantydy. Jeśli bowiem nie jesteśmy w stanie wyleczyć wszystkich chorób, to należy  wyeliminować je z życia społecznego w inny sposób. Zabijanie chorych i niepełnosprawnych nienarodzonych dzieci jest jednym z takich sposobów. 

10.15.2012

Leszek Miller a spuścizna Adolfa Hitlera



Lewica podrzuciła Hitlera prawicy. Przy każdej nadarzającej się okazji używa go jako straszaka. Tak też i było w przypadku ostatniego projektu ustawy zaostrzającej przepisy dotyczące aborcji. Leszek Miller wypowiadając się na temat projektu, stwierdził:  "Najważniejsze dla III Rzeszy było rodzenie dzieci – niezależnie w jakich warunkach itd. Solidarna Polska, wprowadzając ten projekt do Sejmu, czerpie natchnienie ze spuścizny Adolfa Hitlera"

Jak zwykle w kwestii narodowego socjalizmu, lewica cierpi na brak zgodności swoich sądów z rzeczywistością… Leszek Miller zdaje się nie wiedzieć, że najważniejsze dla III Rzeszy było rodzenie zdrowych niemieckich dzieci. Natomiast chore i niższe rasowo dzieci nie miały prawa do życia. System III Rzeszy opierał się więc na przekonaniu, że to człowiek decyduje, kto ma prawo żyć, a kto nie. Czyż lewicowy pogląd na sprawę aborcji nie ma korzeni dokładnie w tym przekonaniu? W przypadku narodowego socjalizmu absolutyzacji uległ interes kolektywu, w przypadku lewicy reprezentowanej przez Millera & spółkę, interes dorosłej jednostki. Zgodnie z ideologią Hitlera, zdrowe niemieckie dzieci miały wzmocnić biologiczną substancję narodu niemieckiego, by ten mógł poszerzać swoją przestrzeń życiową. Naczelnym interesem tego kolektywu była więc "samorealizacja" właśnie poprzez poszerzanie swojej przestrzeni życiowej. Natomiast naczelnym hasłem proaborcyjnego feminizmu jest samorealizacja kobiety. Jak widać, różnica między feminizmem a narodowym socjalizmem dotyczy wyłącznie tego, kto i w imię czyjej "samorealizacji" ma prawo decydować o życiu nienarodzonych. 

Największym paradoksem wypowiedzi Leszka Millera jest jednak fakt, że to rozporządzenie Generalnego Gubernatora Franka z dnia 9 marca 1943 r. wprowadziło pełną niekaralność aborcji dokonywanych przez Polki i przedstawicielki innych niższych narodów. Wygląda na to, że żądając dla Polek ułatwionego dostępu do aborcji, Miller niejako sam czerpie natchnienie ze spuścizny Adolfa Hitlera. 

Legalizacja aborcji dokonywanych na polskich dzieciach była elementem planu Himmlera, którego celem było wyniszczenie narodu polskiego. Niemcy – jako rzekomo silniejsza i doskonalsza rasa – uznali, że Polacy nie mają prawa do życia, a zajmowane przez nich tereny mają zostać zgermanizowane. Założenia Generalnego Planu Wschód znajdują się w dokumentach opublikowanych w numerze 2. Zeszytów Oświęcimskich. Warto się im przyjrzeć (http://socjocybernetyka.files.wordpress.com/2010/01/zeszytyoswiecimskie2.pdf). 

W piśmie doktora E. Wetzla, kierownika publicznej poradni Urzędu do spraw polityki rasowej (Leiter der Hauptstelle Beratungsstelle des Rassenpolitischen Amtes), do doktora G. Hechta, kierownika Wydziału do spraw folksdojczów oraz mniejszości tego samego urzędu z dnia 25 listopada 1939 roku czytamy m.in.: 

"Niezależnie od nieujawnionego jeszcze przyszłego rozwiązania prawnopaństwowej organizacji pozostałej Polski [tzn. nie włączonej do Rzeszy, MZ], należy wyjść z założenia, że pozostała Polska także i w przyszłości będzie się znajdowała pod dominującym wpływem Niemiec. (…) Pod względem rasowym ludność należy określić jako częściowo istotnie rodzajowo obcą, a w każdym razie nienadającą się do zasymilowania. W tych okolicznościach należy zasadniczo stwierdzić, że niemieckie państwo nie ma żadnego interesu w narodowym i kulturalnym podniesieniu i wychowaniu ani polskiej ani żydowskiej ludności pozostałego polskiego obszaru. (…) Z punktu widzenia polityki rasowej można zaproponować dwie możliwe drogi dalszej polityki na daleką metę na pozostałym polskim obszarze. Jedna i druga obejmuje wyłącznie plan, ażeby zarówno Polaków jak i Żydów utrzymać w jednakowy sposób na niskim poziomie życiowym i pozbawić ich wszelkich praw zarówno pod względem politycznym jak narodowym i kulturalnym. W tym wypadku Polacy i Żydzi byliby postawieni na równi. Jeśli chodzi o drugą stronę, to dla Polaków możliwość własnego kulturalnego i narodowego rozwoju byłyby tak samo ograniczone jak przy pierwszym projekcie. Natomiast Żydzi otrzymaliby nieco więcej wolności, przede wszystkim w zakresie kulturalnym i gospodarczym, tak że niektóre decyzje w sprawie zarządzeń administracyjnych i gospodarczych następowałyby przy współudziale żydowskiej ludności. Pod tym względem polityki wewnętrznej rozwiązanie to oznaczałoby jeszcze silniejsze gospodarcze skrępowanie Polaków przez Żydów, ale także Żydom dałoby powód do zasadniczych zażaleń i ciągłych trudności. (…) Opieka lekarska z naszej strony ma się ograniczyć wyłącznie do zapobieżenia przeniesienia chorób zakaźnych na teren Rzeszy. Jak dalece zapewniona jest opieka lekarska nad polską ludnością ze strony polskich względnie licznie się tu znajdujących żydowskich lekarzy, to nas nie interesuje, podobnie jak i kwestia lekarskiego narybku.  Wszystkie środki, które służą ograniczeniom rozrodczości, powinny być tolerowane albo popierane. Spędzenie płodu musi być na pozostałym obszarze Polski niekaralne. Środki służące do spędzania płodu i środki zapobiegawcze mogą być w każdej formie publicznie oferowane, przy czym nie może to pociągać za sobą jakichkolwiek policyjnych konsekwencji. Homoseksualizm należy uznać na niekaralny. Przeciwko instytucjom i osobom, które trudnią się zawodowo spędzaniem płodu, nie powinny być wszczynane policyjne dochodzenia [podkr. MZ]. Rasowo-hygienicznych zarządzeń w żadnym razie nie należy popierać".

Jak widać, postulaty autora listu nie zostały zrealizowane od razu, gdyż legalizacja aborcji nastąpiła dopiero w 1943 roku. 

Natomiast w notatce sporządzonej przez M. Bormanna  z 2 października 1940 czytamy: 

"Führer wyjaśnił, że potrzebujemy w Rzeszy wielkiej własności ziemskiej, abyśmy mogli wyżywić nasze wielkie miasta; wielka własność ziemska – podobnie jak i inne gospodarstwa rolne – potrzebuje do uprawy ziemi i do żniw sił roboczych, i to tanich sił roboczych. Gdy skończą się żniwa, mogą siły robocze wrócić do Polski. Gdyby robotnicy przez cały rok pracowali w rolnictwie, wówczas sami zjedliby znaczną część tego, co zostało zebrane, a zatem jest całkowicie słuszne, ażeby z Polski przybywali do uprawy ziemi i do żniw sezonowi robotnicy. My mamy z jednej strony przeludnione obszary przemysłowe, z drugiej brak sił roboczych w rolnictwie itd. Do tego zostaną użyci polscy robotnicy. Jest więc całkowicie słuszne, ażeby w Guberni istniał duży nadmiar sił roboczych, ażeby stamtąd rzeczywiście przybywali corocznie do Rzeszy potrzebni robotnicy. Bezwarunkowo należy baczyć, aby nie było żadnych "polskich panów"; tam, gdzie istnieją polscy panowie, powinni – jakkolwiek może to brzmieć twardo – zostać wytępieni. (…) Generalna Gubernia jest polskim rezerwatem, wielkim polskim obozem pracy. Polacy mają z tego korzyść, ponieważ utrzymujemy ich w zdrowiu, dbamy o to, ażeby nie wyginęli z głodu itd.; nigdy jednak nie wolno nam podnieść ich na wyższy poziom, gdyż wówczas staliby się anarchistami i komunistami". 

Z notatki Bormanna wynika, że Polacy mają wprawdzie być utrzymywani przy życiu, ale wyłącznie ze względu na swoją wartość użytkową. W przypadku utraty przydatności dla Rzeszy, Niemcom nie opłacałoby się już "utrzymywać ich w zdrowiu" oraz "dbać o to, ażeby nie wyginęli z głodu".

Natomiast list inspektora Policji Bezpieczeństwa i S.D. z Poznania z 12 grudnia 1941 r. do Centrali Przesiedleńczej w Łodzi zawiera projekt "rozwiązania kwestii polskiej". Przedstawiony przez autora listu plan przewiduje m.in.:

"4. Planowe wysyłanie żonatych Polaków i zamężnych Polek na roboty do Rzeszy. Uzasadnienie: W przeciwieństwie do wyżej podanego żądania, pozostawienia w miejscu rodzinnym osób nieżonatych, na roboty do Rzeszy należy wysyłać w pierwszym rzędzie Polaków żonatych. Przez to bowiem rozrywa się rodziny, co spowoduje, przy dłuższym tam zatrudnieniu, wydatne zmniejszenie liczby urodzeń. 5. Szeroko przeprowadzona sterylizacja polskich warstw prymitywnych. Uzasadnienie: Postulatu tego oraz jego rezultatów nie można w żadnym wypadku porównywać ze skutkami metod eugeniki. Warstwy wyższe, społecznie wartościowe, można znacznie osłabić już w przeciągu kilku pokoleń, przez zastosowanie środków podanych w punktach pod 1-4. Na skutek zarządzeń,  godzących w rodzinę i jej sytuację gospodarczą, warstwy te zawierałyby małżeństwa dopiero bardzo późno, a i potem zmuszone by były świadomie ograniczyć liczbę potomstwa. Natomiast ucisk gospodarczy, stosowany wobec prymitywnych warstw, nie przeszkodzi im w produkowaniu licznego potomstwa. Temu niepożądanemu przyrostowi naturalnemu można położyć kres jedynie przez środki wypleniające. Ponieważ zaś warstwa ta najczęściej nie przedstawia w procesie pracy zbyt wielkiej wartości, można by, również z gospodarczego punktu widzenia patrząc, przyjąć odpowiedzialność za tę metodę. Oczywiście należałoby, stosując ją, zrobić szeroki użytek z pojęcia "chory dziedzicznie wzgl. społecznie niepotrzebny". Rozchodzi się tutaj nie o negatywną metodę eugeniczną, lecz po prostu o sposób wyplenienia narodu". 

Generalnego Planu Wschodniego Reichführera SS dotyczy odpis pisma z 27 kwietnia 1942 r. W części poświęconej Polakom padają m.in. takie słowa: 

"Ich liczbę będzie się musiało ocenić na 20 do 24 milionów. Są oni najbardziej wrogo usposobieni w stosunku do Niemców, liczebnie najsilniejsi, a wskutek tego najniebezpieczniejsi ze wszystkich obcoplemieńców, których wysiedlenie plan przewiduje. Są narodem, który najbardziej skłania się do konspiracji. (…) Powinno być oczywiste, że polskiej kwestii nie można rozwiązać w ten sposób, że zlikwiduje się Polaków, podobnie jak Żydów. Tego rodzaju rozwiązanie kwestii polskiej obciążyłoby naród niemiecki na daleką przyszłość i odebrałoby nam wszędzie sympatię, zwłaszcza że inne sąsiednie narody musiałyby się liczyć z możliwością, iż w odpowiednim czasie potraktowane zostaną podobnie. Moim zdaniem, musi zostać znaleziony taki sposób rozwiązania kwestii polskiej, ażeby wyżej wskazane politycznie niebezpieczeństwa zostały sprowadzone do możliwie najmniejszych rozmiarów". 

Zeszyt zawiera także raport Viktora Bracka na temat możliwości kastrowania członków niższych ras za pomocą promieniowania rentgenowskiego. Brack dokładnie podaje, jaka dawka promieniowania jest niezbędna  w celu wywołania pożądanego efektu. Autor raportu przedstawił także swój pomysł na przeprowadzanie takich "zabiegów". Chodziło konkretnie o to, by osoby kastrowane nie były tego świadome. Zdaniem Bracka, należy zbudować specjalne pomieszczenie, w którym na poziomie organów rozrodczych umieszczono by urządzenie rentgenowskie. Podczas gdy petenci byliby proszeni o wypełnienie jakiś dokumentów, urzędnik w sposób niezauważalny włączałby urządzenie.

Ze wszystkich tych dokumentów wynika, że Niemcy przypisali sobie prawo decydowania o tym, które życie jest warte podtrzymania, a które należy wytępić. Podstawę ich światopoglądu stanowiło przekonanie, że to silniejszy decyduje o życiu słabszego. Słabszy nie ma żadnych praw, bo jest słabszy. Czyż proaborcyjny feminizm nie podziela dokładnie tego samego przekonania? 

W programie dokumentalnym poświęconym Henrykowi Elzenbergowi prof. Wolniewicz zacytował jego słowa, które brzmiały mniej więcej tak: „narodowy socjalizm nie był żadną aberracją, lecz awangardą”. Słowa te były prorocze. Przekonanie, że człowiek ma prawo decydować o tym, które życie jest "warte życia", a które nie, powoli podbija umysły mas. Aborcja to dopiero początek. Eutanazja, albo badania prenatalne umożliwiające wyselekcjowanie chorych dzieci, to kolejne odsłony tej samej historii. W ramach zwiększania się możliwości technicznych, człowiek będzie w stanie coraz intensywniej manipulować procesem tworzenia się nowego życia. W połączeniu z szerzącą się etyką utylitarystyczną, ten sam człowiek zostanie zredukowany do przedmiotu, którego wartość będzie mierzona wyłącznie w kategoriach użyteczności, społecznej lub indywidualnej. 

Tak, panie Miller, Hitler byłby z Pana dumny.

10.08.2012

Oświecanie kontrolowane

Idea utworzenie rządu światowego należy do żelaznego reperturu tak zwanych teorii spiskowych. Za sprawą polskiego geopolityka Leszka Sykulskiego pomysł utworzenia globalnego ośrodka władzy przeżywa swoisty coming out. Swoją koncepcję Sykulski przedstawił w  biuletynie „Geopolityka” nr 12/2012, zatytułowanym ,,O potrzebie rządu światowego. Od Wielkiej Europy do Unii Globalnej" (http://geopolityka.net/wp-content/uploads/2012/05/Geopolityka_nr_12.pdf). Jak czytamy w abstrakcie broszury: 


"Autor podkreśla rolę przemian technologicznych i ponadnarodowych procesów integracyjnych we współczesnym świecie. Postuluje powołanie globalnego rządu, wyposażonego m.in. w kompetencje do emisji światowej waluty (elektronicznej), zdolnego do rozwiązania najważniejszych problemów, stojących przed światem w ciągu najbliższych dekad. Opowiada się za wprowadzeniem światowego języka i międzynarodowego (elektronicznego) paszportu. Artykuł prezentuje wybór możliwych dróg do stworzenia konfederacji światowej poprzez kontynentalne procesy integracyjne. Autor kreśli scenariusze na najbliższe kilkadziesiąt lat".
 
Natomiast w wywiadzie na temat rządu światowego, przeprowadzonym przez Arkadiusza Mellera, prezes Instytutu Geopolityki stwierdza między innymi: 

"Nad rozwojem kluczowych technologii zawsze kontrolę sprawowały największe mocarstwa (np. rozwój fizyki jądrowej). Współcześnie rozwój najwyższych technologii prowadzony jest tylko w kilkunastu najbogatszych państwach, czy w obrębie konfederacji (UE). Dziś na świecie mamy do czynienia z niebywałym marnotrawstwem pieniędzy, energii i czasu na prowadzenie równoległych badań w tych samym dziedzinach wiedzy w różnych częściach świata. Istotą rzeczy jest wprowadzenie specjalizacji, która pozwoliłaby na bardziej ekonomiczne wykorzystywanie zasobów naszej planety. Chodzi zatem o globalną koordynację badań naukowych, ale nie tylko. Ważna jest także kontrola nad skutkami użycia zaawansowanych technologii". (http://www.konserwatyzm.pl/artykul/4400/wywiad-arkadiusza-mellera-z-prezesem-instytutu-geopolityki-p

Sykulski postuluje silniejszą integrację europejską, idącą w kierunku utworzenia państwa europejskiego, które w dalszej perspektywie zostanie zastąpione przez państwo światowe. 

Wizja nakreślona przez Sykulskiego bardzo mnie niepokoi. I to z bardzo praktycznego względu. W dodatku, bardzo banalnego. Wszystko rozbija się o żarówki. 

Jestem szczęśliwą posiadaczką zabytkowego żyrandola. Tradycyjnie do żyrandoli tego typu używa się smukłych i matowych żarówek. Niestety, padły one ofiarą dyktatury oświeconych, czyli Unii Europejskiej. Natomiast dostępne w sprzedaży żarówki halogenowe albo energooszczędne nie nadają się do użycia, gdyż mój żyrandol po prostu oszpecają. Nie pozostaje mi więc nic innego, jak sprowadzać odpowiednie żarówki z krajów, które nie mają niewątpliwego szczęścia przynależeć do postępowej, czyli oświeconej Unii. No właśnie, dobrze, że takie państwa jeszcze w ogóle istnieją. Bo w momencie utworzenia rządu światowego dyktatura żarówkowa i nie-żarówkowa obejmie całą kulę ziemską. Jednym słowem, spełni się to, przed czym już przed ponad dwustu laty ostrzegał Immanuel Kant: powstanie globalna tyrania. A posiadacze starych żyrandoli będą musieli zrozumieć, że "estetyczne zachcianki" muszą ustąpić miejsca wyższym, bo oświeconym sprawom. Jak np. walce z ociepleniem klimatu czy też po prostu marnotrawieniem energii. 

Idee Sykulskiego nie wzięły się z powietrza. Sam Sykulski otwarcie przyznaje się do tego, że jest zwolennikiem ideologii transhumanizmu. W cytowanym już wywiadzie stwierdza: 

"Wspomniany już przeze mnie transhumanizm szeroko czerpie nie tylko z nauk przyrodniczych i technicznych, ale także społecznych. Istotne są przeobrażenia społeczne, jakie nastąpią w przyszłości pod wpływem rozwoju technologicznego. Wbrew pozorom ten nurt myślowy nie jest wyłącznie nastawiony na zwiększenie możliwości umysłu i ciała człowieka, lecz także duchowy". 

Ideologia transhumanizmu powiązana jest z prądem umysłowym zwanym lucyferianizmem, który ukierunkowany jest na zwiększanie stopnia samoświadomości człowieka. Lucyferianizmem przesączone są poglądy wielu oświeceniowych intelektualistów, jak również wyznawców religii masońskiej. Wielu zwolenników utworzenia rządu światowego uważa, że poprzez podporządkowanie ludzkości centralnemu ośrodkowi władzy stanie się ona bardziej "racjonalna", czyli oświecona. Jednym słowem, żądają oni dyktatury oświeconych technokratów. Technokratów, którzy będą decydowali o tym, jakie żarówki mają prawo świecić mi nad głową, a jakie nie. W imię "zwiększenia możliwości umysłu i ciała człowieka".  

A co jeśli ja wolę, by nad głową pięknie mi świecił mój zabytkowy żyrandol? Najwyraźniej mam pecha: takie "oświecanie" nie zostało przewidziane przez system. Dla mojego dobra, oczywiście.