5.22.2013

Homoerotyzm über alles


W tekście pt. „Zamienili marksizm na gender” prof. Mieczysław Ryba zwraca uwagę na działalność Fundacji Gender Center, która powstała z inicjatywy prof. Marii Janion („Nasz Dziennik” z 22 maja br., http://www.naszdziennik.pl/mysl/33391,zamienili-marksizm-na-gender.html). Fundacja stawia sobie za cel badanie polskiej humanistyki pod kątem teorii genderowych. Próbki tego, jak ma wyglądać rozwijana przez tę Fundację Nowa Humanistyka (termin używany przez prof. Janion), dostarcza zacytowana przez Rybę następująca wypowiedź pani profesor:  

„Nie tylko nasza kultura jest taka. Podobnie dzieje się we wszystkich idealizowanych wspólnotach narodowych, gdzie konieczny jest stereotyp męskości – apologia siły, nawet przemocy, więzi braterstwa, męskiej przyjaźni. Innymi słowy, ufundowane są one na związkach homospołecznych. Te związki są u nas silnie eksponowane – poczynając od ’szlachty panów braci’, poprzez hufce rycerskie, Filomatów i Filaretów, XIX-wiecznych spiskowców, legionistów Piłsudskiego, no i oczywiście współczesne drużyny futbolowe. Wszystkie te grupy aż do cudownej męskiej wspólnoty, jaką stanowią ułani, składają się na męski mit narodowy. To są związki homospołeczne, co oczywiście nie znaczy homoseksualne, ale one zawierają w sobie pewien pierwiastek fascynacji homoseksualnej. Z drugiej strony jest niesłychanie silne poczucie zagrożenia przyjaźnią homoseksualną. Dlatego tak mocno podkreślony zostaje narodowy honor heteroseksualny, co przedstawił Gombrowicz w ’Trans-Atlantyku’. To dzisiaj widzimy bardzo wyraźnie. Nagle homofobia stała się głównym problemem wspólnot homospołecznych. To zadziwiające”.

Jak widać, profesor Janion dopatruje się homoerotyzmu we wszystkich relacjach męsko-męskich. Spodziewam się, że idąc tym tropem, także różne wspólnoty religijne staną się obiektem badań prowadzonych przez warszawskie genderystki. I to nie tylko katolickie zgromadzenia zakonne czy seminaria duchowne, ale także np. wspólnoty buddyjskie. Homoerotyzm w Tybecie? Dlaczego nie. Być może uczone niewiasty odważą się także na przeprowadzenie badań na temat homoerotyzmu w Al-Ka’idzie. „Apologia siły, nawet przemocy, więzi braterstwa, męskiej przyjaźni" – do Al-Ka’idy pasuje jak ulał! (w przypadku podjęcia tego tematu radzę jednak Fundacji Gender Centrer by nie publikowała swoich tekstów w języku angielskim…) 

Mam nadzieję, że w rozwijanej przez Janion Nowej Humanistyce nie zabraknie miejsca na to, by zbadać także homoerotyczne korzenie nazizmu. A w tym przypadku nie trzeba naciągać faktów do teorii. Temat został już zresztą dość obszernie opisany w literaturze, lobby homoseksualne jednakże robi wszystko, żeby sprawa nie przedostała się do opinii publicznej. Wystarczy sięgnąć np. do artykułu Tomasza Jaworowskiego pt. „Brunatno-różowi” (Fronda nr 25-26 (2001), http://www.pismofronda.pl/wp-content/uploads/Fronda25-26.pdf). Zacytujmy kilka fragmentów tego tekstu:  

"Bezpośrednie źródła filozofii maskulinistycznej wypływały (…)  z tzw. George-Kreis, który uformował się wokół poety Stefana George’a (1868-1933) jako "elitarny związek ludzi oparty na pięknie i sile". (…) Charakterystyczny dla George-Kreis był biologiczny kult młodości – idea, że tylko młodzież może zmienić świat. Ten wysublimowany wyraz podskórnej pedofilii [został] przejęty przez Baldura von Schiracha (a już po II wojnie – za pośrednictwem Herberta Marcuse’a – przez ultralewicę). Nie trzeba chyba dodawać, że krąg George’a łączył też pangermański nacjonalizm – swastyka na tytułowej stronie wydawanego od 1891 r. "Blaetter fuer die Kunst" nie była jego jedyną oznaką. (…)  Z George-Kreis związany był zarówno (…) Hildebrandt (…),  jak i związany z młodzieżową subkulturą Wandervögel Ludwig Klages. Wandervögel (Ptaki Wędrowne) to spontaniczny ruch męskiej młodzieży, zainicjowany w początkach XX w. pod hasłem powrotu do Natury. (…). To od Ptaków Wędrownych nazizm przejął zarówno pozdrowienie uniesioną ręką jak i tytuł Fuehrera. Ruch Wandervögel miał też wyraźnie homoerotyczny podtekst. Teoretykiem ruchu był Hans Blüher, autor m.in. takich książek jak "Niemieckie ‘Wędrowne ptaki’ jako fenomen erotyczny" (1912) czy "Rodzina i związek mężczyzn". Głosi w nich teorię o istnieniu dwóch współwystępujących form erotyzmu – heteroseksualnej (której owocem jest rodzina) i homoseksualnej, pchającej mężczyzn do tworzenia Männerbund (związków męskich). Właśnie związki mężczyzn miały być podstawą organizacji społecznej. (…) Kobiety spełniać mają w tym społeczeństwie rolę drugorzędną, służebną czy po prostu rozpłodową. Z antyfeminizmem łączy się antysemityzm. (…)  Blueher twierdził, że Żydzi są nosicielami kobiecych wartości i promują heteroseksualną rodzinę, gdyż po zniszczeniu państwa żydowskiego tylko rodzina zapewnia przetrwanie ich plemieniu. Tymczasem, jego zdaniem, idealny mężczyzna jest homoseksualistą – dopiero uwolnienie od ograniczeń narzuconych przez etykę skieruje jego energię w sferę kosmosu i metafizyki".  

I dalej: "Wzorem dla Baeldera jest Thule Gessellschaft – prenazistowskie sekretne bractwo okultystyczne. Thule powstało 21 grudnia 1917 r. jako bawarska loża Zakonu Germanów, który skupiał uczniów okultysty i rasisty Jorga Lanza von Liebenfels. Lanz, przez Wilhelma Daima (Der Mann der Hitler die Ideen gab, 1958) nazwany ojcem nazizmu, był zarazem homoseksualistą wydalonym za niemoralność z zakonu cystersów. Lanz nienawidził kobiet, pisał: "dusza kobiety ma coś przedludzkiego, coś demonicznego, coś tajemniczego w sobie". (…)Thule było jednym z nielicznych stowarzyszeń ezoterycznych, któremu udało się odegrać polityczną rolę. Z jego robotniczej przybudówki (której zebrania, notabene, odbywały się w gejowskim barze "Bratwurstgloeckl") wyrosła Deutsche Arbeiterpartei, niebawem przekształcona w NSDAP".
 
Jak widać, nazizm powinien stanowić bardzo szerokie pole badawcze  dla prof. Janion i jej współpracowniczek. Pani profesor proponuję więc, by stworzyła projekt pt. „Homoerotyzm a nazizm”, w ramach którego zajmie się szukaniem odpowiedzi na pytanie dotyczące związków między (prawdziwym) homoerotyzmem, „męskim szowinizmem” a dążeniem do zdobycia nieograniczonej władzy przez niemieckich nacjonalistów. Taki projekt prawdopodobnie miałby nawet jakąś wartość naukową, gdyż wzbogaciłby naszą wiedzę na temat destruktywnego wpływu homoseksualnej ideologii na społeczeństwo.  

Przy okazji chciałabym prof. Janion podsunąć jeszcze jeden pomysł badawczy.  Jak niedawno słusznie zauważył prof. Jacek Bartyzel: 

„Ciekawa rzecz, a chyba dotąd niezauważona, że feministki walczące z dyskryminacją kobiet gdzie tylko się da: w polityce, rodzinie, Kościele, pracy zawodowej, wojsku, nawet w futbolu i boksie, nie dostrzegają (albo udają, że nie widzą) jednego i prawdziwego bastionu "męskiego szowinizmu" akurat w jednej z najpotężniejszych dźwigni panowania w tym świecie, czyli w masonerii. Loże "tradycyjne", regularne, rytu "dawnego i uznanego" kobiet nie dopuszczają w ogóle, te "nieregularne" zaś godzą się łaskawie co najwyżej na loże oddzielne dla "mopsic", co przecież też jest odmianą dyskryminacyjnego 'apartheidu’” (http://konserwatyzm.pl/artykul/10117/zgenderyzowac-masonerie---oto-haslo-dnia). 

W cytowanym tekście prof. Bartyzel rzucił hasło „zgenderyzowania masonerii”. A ja proponuję, żeby prof. Janion, wspólnie ze swoimi koleżankami, wreszcie dokładnie prześwietliła ją właśnie pod kątem homoerotyzmu...  

4 komentarze:

  1. Pani Magdo! Juz badania terenowe w oddzialach terenowyc Al-Kaidy wystarcza ;) .

    Rozumiem, ze w mlodosci czlowiek jest zafascynowany romantyzmem. Czesto niektore z tych fascynacji ma wplyw na nasza wrazliwosc... .

    Poza tym dla Pani prof. Janion milosc = seks... .

    Moim zdaniem jest to zbytnia redukcja uczuc do specyficznych cwiczen gimnastycznych...

    Niech sobie Pani Profesor przeczyta C.S. Lewisa "Cztery milosci", wtedy moze zrozumie, ze istnieja rozne rodzaje milosci... .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak wiatr powieje w inną stronę, to pani profesor zmieni swój kanon lektur :) A tak na poważnie: w taki oto sposób, na naszych oczach dobijana jest nauka... W epoce kultu nauki...

      Usuń
    2. Byc moze wlasnie dlatego, ze odchodzimy od uprawiania nauki w kierunku jej ideologizacji ;) Bo jesli zamiast naukowcow, mamy kaplanow nauki, to zamiast badan naukowych mamy rytualy, ktore sluza naukowym bozkom i kanonom wiary naukowej.

      A metoda naukowa polega na poddawaniu pewnych tez watpieniu (i probie ich obalenia) a nie na ich uwielbieniu... .

      Sytuacja troche jak z "Faraona"... .

      Usuń
  2. Bardzo celne uwagi. Nauka jako religia... Kolejna postać antyracjonalistycznego fideizmu... Dekonstrukcja rozumu i myślenia to największa zmora współczesnego świata...

    OdpowiedzUsuń