Pokazywanie postów oznaczonych etykietą katastrofa smoleńska. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą katastrofa smoleńska. Pokaż wszystkie posty

11.13.2012

Gdzie dwóch się bije…

Dziwne rzeczy dzieją się w naszym kraju. Najpierw ni stąd, ni zowąd wybuchła afera Amber Gold, w którą uwikłany jest syn Donalda Tuska. Następnie ekshumacja ciał kilku ofiar katastrofy smoleńskiej pokazała, jak nieudolnie rząd prowadził i nadal prowadzi sprawy związane z tym tragicznym wydarzeniem. Oliwy do ognia dolał artykuł Cezerego Gmyza na temat trotylu na wraku Tupolewa, jak również zwolnienie go z pracy za ten właśnie artykuł. Warto też wspomnieć o komentowanym w polskich środowiskach prawicowych tekście opublikowanym w niemieckim czasopiśmie „Westdeutsche Zeitung”, w którym podana została informacja o tym, że we krwi Remigiusza Musia, który według ustaleń organów ścigania popełnił samobójstwo, znaleziono środki znieczulające albo odurzające (Betäubungsmittel). Po zakończeniu Marszu Niepodległości Polskę obiegły zdjęcia "zbiro-policjantów", czyli chuliganów przebranych za policję, albo policjantów przebranych za chuliganów, którzy wywołali zamieszki podczas Marszu. Jakby tego było mało, polska opinia publiczna została poinformowana o kolejnym niemieckim artykule, tym razem opublikowanym w "Die Welt", pod bardzo wymownym tytułem "Czy śmierć Kaczyńskiego była w interesie Rosji?" (http://wpolityce.pl/wydarzenia/40463-wazna-zmiana-tonu-i-watkow-debaty-niemiecki-die-welt-stawia-otwarte-pytanie-o-zamach-a-zatem-sily-w-rosji). 

Jak widać, atmosfera w Polsce jest mocno podgrzewana. Na wybuch jeszcze chyba za wcześnie, ale w Polsce już wre. Kto na tym korzysta? Na pewno nie Polacy. 

Kilka dni temu niemiecki parlament potępił politykę prezydenta Władimira Putina wobec jego własnych obywateli. Jak czytamy w dokumencie, "Niemiecki Bundestag stwierdza ze szczególnym niepokojem, że od czasu ponownego objęcia urzędu przez prezydenta Władimira Putina w Rosji podejmuje się kroki ustawodawcze i jurystyczne, które w całości mają na celu większą kontrolę nad aktywnymi obywatelami, w coraz większym stopniu kryminalizują krytyczne zaangażowanie oraz oznaczają konfrontacyjny kurs wobec krytyków rządu" (za: http://rebelya.pl/post/2874/bundestag-kontra-putin). Co ciekawe, stanowisko to zostało przyjęte na tydzień przed wizytą kanclerz Angeli Merkel w Moskwie i szczytem rosyjsko-niemieckim. Portal Rebelya podaje dalej, że odpowiedzią były słowa ambasadora Rosji w Niemczech Władimira Grinina – tego samego, który był ambasadorem w Warszawie przed, w trakcie i krótko po katastrofie smoleńskiej – a który w rozmowie z tygodnikiem "Der Spiegel” stwierdził, że niczego konstruktywnego w tym tekście nie odkrył. 

Uchwała niemieckiego parlamentu nie jest żadnym zaskoczeniem. Do przewidzenia było, że Niemcom coraz bardziej będzie przeszkadzał fakt, że Putin nie chce przeprowadzić w Rosji reform, których życzy sobie RFN. Chodzi oczywiście o wprowadzanie "standardów europejskich" przy pomocy licznych niemieckich fundacji i innych ekspertów finansowanych przez RFN. Podczas gdy w Polsce jedną z najważniejszych instytucji kształtujących politykę jest Fundacja Adenauera, w Rosji Putin doprowadził do uchwalenia ustawy, która zagraniczne fundacje – zupełnie słusznie – traktuje jako narzędzie obcej agentury. Niemcy postanowili więc przywołać Rosję do porządku i zaczynają robić jej czarny PR. 

Co sprawa tej uchwały ma wspólnego z Polską? Moim zdaniem, istnieje poważne niebezpieczeństwo, że niemieccy realpolitycy po raz kolejny wykorzystają wojnę polsko-polską i naszą rusofobię do swoich własnych celów. Uważam, że między innymi nie zawahają się użyć sprawy katastrofy smoleńskiej do robienia czarnego PR Rosji. Od razu podkreślam, że nie twierdzę, iż maczali oni palce we wszystkich "dziwnych" wydarzeniach, które wymieniłam na początku tego tekstu. Trudno podejrzewać ich o to, że np. pomagali w przebieraniu się policjantów za chuliganów albo chuliganów za policjantów. Wystarczy jednak, że odpowiednio wykorzystują dla siebie sytuacje stworzone bez ich własnego udziału. Nie ulega natomiast wątpliwości, że podsycanie w Polakach rusofobii zawsze było niemiecką specjalnością. Stąd też należy ostrożnie podchodzić do nagłego zainteresowania niemieckich dziennikarzy katastrofą smoleńską i samobójstwem Remigiusza Musia. Prawdopodobnie związane jest ono jest z nowymi wytycznymi niemieckiej polityki. Czy jesteśmy przygotowani do tego, żeby odpowiednio na nią zareagować? Wcale nie. 

Nie jesteśmy przygotowani, bo nie wyciągnęliśmy żadnych wniosków z przeszłości. Przyjrzyjmy się na przykład sprawie powstania styczniowego. Ilu Polaków wie, że to Bismarck podsycał w Polsce antyrosyjskie, a w Rosji antypolskie nastroje? Polityka Wielopolskiego najbardziej przeszkadzała Prusom, dlatego też robiły mu czarny PR (który do dziś jest podtrzymywany). Jak pisał Stanisław Cat-Mackiewicz: "O ile Francuzi popierają Wielopolskiego w jego programie, o tyle Bismarck patrzy na niego z nienawiścią. Jeszcze będąc przedstawicielem Prus w Petersburgu, Bismarck idzie tak daleko, że rozpuszcza idiotyczną plotkę, iż Wielopolski chce otruć Aleksandra II. Bismarck zrobiłby wszystko, co może, aby podsycić opór „czerwonych” i opór Andrzeja Zamoyskiego przeciwko polityce Wielopolskiego" (Stanisław Cat-Mackiewicz, Bismarck i Grottger. Fragment książki "Był bal", http://www.konserwatyzm.pl/artykul/5493/bismarck-i-grottger-fragment-ksiazki-byl-bal). Wybuch powstania styczniowego był Bismarckowi jak najbardziej na rękę. Po rozpoczęciu walk szybko zainicjował podpisanie konwencji Alvenslebena, na mocy której Prusy zobowiązały się do udzielania pomocy wojskom rosyjskim, w razie gdyby powstańcy pojawiali się na granicy rosyjsko-pruskiej lub chcieli przeniknąć na terytorium Poznańskiego. Jak pisał Cat-Mackiewicz: "Cesarz serdecznie przyjął Alvenslebena, wyraził mu radość, że wtedy, kiedy inne kraje europejskie z powodu Polaków napadają na Rosję, jedne jedyne Prusy występują z gestem przyjaznym". Gra Bismarcka była jednakże wyjątkowo wyrachowana. Potrzebował on rosyjskiego długu wdzięczności po to, by Rosja nie stanęła na przeszkodzie do zjednoczenia Niemiec pod pruskimi auspicjami. Cat-Mackiewicz słusznie wskazuje na to, że zadeklarował on pomoc  Rosji, by "pokazać Aleksandrowi II, że jest o wiele lepszy dla Rosji niż obrzydliwa Austria. Trzeba pamiętać, że to rok 1863, a więc czasy, w których mózg Bismarcka wciąż się wysila na temat, jak by to wypędzić Austrię z niemieckiej wspólnoty. Poza tym Bismarck nie tylko chce zwycięstwa rosyjskiego nad powstańcami, ale chce także, aby to zwycięstwo nie przyszło Rosji zbyt łatwo i przede wszystkim, nade wszystko, koniecznie, aby pokłóciło Rosję z innymi państwami w Europie. Powstanie polskie jest dla Bismarcka znakomitą okazją do pokłócenia Rosji ze wszystkimi i do zajęcia przez Prusy roli jedynego wiernego przyjaciela mocarstwa rosyjskiego. Konwencja Alvenslebena to okrzyk Bismarcka: „Rosja skłócona z Europą dla mnie”". Rzeczywiście, po pokonaniu Francji przez Niemcy w 1871 roku Rosja nie sprzeciwiła się zjednoczeniu Niemiec przez Prusy (albo raczej ich podbiciu). A co Bismarck mówił o Polakach? Warto jeszcze raz zacytować Cata-Mackiewicza: "Polacy są rozżarzonym żelazem, ale w razie, gdybyśmy mieli wojnę z Rosją, chwycę za to rozpalone żelazo, aby Rosję porazić". 
 
Stało się dokładnie tak, jak chciał tego Bismarck. Jego polityczny "testament" zrealizował Józef Piłsudski. Po "zjednoczeniu" Niemiec Prusy bardzo zapragnęły "zjednoczyć" całą Europę. Na drodze do realizacji ich celu stała carska Rosja. Należało więc ją zniszczyć. W tym celu państwo niemieckie opłacało wszelkiej maści rewolucjonistów i nacjonalistów, którzy spiskowali przeciwko Rosji. Do tej grupy należeli także Piłsudski i Lenin, którzy podjęli współpracę z niemieckim wywiadem. Efekt tej współpracy jest powszechnie znany: bolszewicy zniszczyli Rosję i ustanowili swoje własne rządy. A młode państwo polskie cudem zostało uratowane przed "czerwoną zarazą". Jednym słowem, polskie rozpalone żelazo skutecznie zostało użyte w tym celu, aby Rosję porazić.

Wbrew temu, co twierdzą Wieczorkiewicz, Zychowicz & spółka, na szczęście nie poszliśmy z Niemcami bić Moskala podczas II Wojny Światowej. Wynikłoby z tego jeszcze większe nieszczęście niż wspólne bicie Moskala podczas I Wojny Światowej, i to nie tylko dla Polski, ale i całego świata. 

Polska rusofobia jednakże jeszcze raz została wykorzystana przez niemieckich strategów. Przy pomocy polskiej opozycji udało im się doprowadzić do rozpadu Związku Radzieckiego, a tym samym do zjednoczenia Niemiec. Na fali entuzjazmu z powodu odzyskania niepodległości Solidarność zapomniała jednak o "drobnym szczególe", czyli o głębokim przywiązaniu ówczesnych niemieckich elit do granic państwa niemieckiego z 1937 roku. Dla polskich antykomunistów głosy mówiące o niemieckim zagrożeniu były bowiem wyłącznie przejawem radzieckiej propagandy. Na szczęście dzięki naciskom ze strony Margaret Thatcher, Niemcy w końcu uznały granicę na Odrze i Nysie. 

A jak wygląda bilans rzekomego odzyskania przez nas niepodległości? Państwo polskie znajduje się w stanie całkowitego rozkładu, podobnie sprawy się mają z polską gospodarką, kulturą i nauką. Staliśmy się rynkiem zbytu dla niemieckich produktów (jak pokazuje wykres opublikowany na stronie Instytutu Niemieckiej Gospodarki w Kolonii, wartość niemieckiego eksportu do Polski w 2011 roku wyniosła 60,6 mld $, rosyjskiego 21,1, holenderskiego 13,3, włoskiego 13,1, chińskiego 10,9, francuskiego 9,5 mld $: http://www.iwkoeln.de/__extendedmedia_resources/95932/index.html). Prasa znajduje się przede wszystkim w rękach niemieckich koncernów, a światopogląd Polaków kształtowany jest przez takie gadzinówki jak Newsweek czy Fakt. I jak już wspomniałam, jednym z ważniejszych graczy na polskiej scenie politycznej jest Fundacja Adenauera. Jak by tego jeszcze było mało, Niemcy coraz częściej pouczają nas o "polskich obozach koncentracyjnych", jak również zaczynają rozliczać za "wypędzenie" Niemców. Jednym słowem, potwierdziło się dokładnie to, przed czym przestrzegali zwolennicy sojuszu Polski ze Związkiem Radzieckim, a co antykomuniści uznali za zwykłą propagandę: za pomocą Unii Europejskiej Polska została już niemalże całkowicie podporządkowana RFN. 

A teraz przyszedł czas na Rosję. Sprawa Smoleńska świetnie nadaje się do tego, by osłabić pozycję tego kraju. Czy znowu pozwolimy, aby Niemcy w swoim pochodzie po coraz większą władzę posłużyły się Polską, jak to zrobiły w 1863, w czasie I Wojny Światowej i w latach osiemdziesiątych ubiegłego stulecia? Powiedzmy to dosadnie:  dzięki polskiej rusofobii, której efektem było powstanie styczniowe,  Prusy dostały od Rosji zielone światło dla podbicia przez siebie Niemiec (nazywanego zjednoczeniem Niemiec). To dzięki polskiej rusofobii Piłsudski grał w tej samej lidze co Lenin, przez co Polska przyczyniła się do zniszczenia Rosji przez państwo niemieckie i bolszewików. To Polska w wydatny sposób przyczyniła się do tego, że po Europie przejechał walec nazywany Unią Europejską, za pomocą której RFN "jednoczy" Europę. Czy w końcu wyciągniemy wnioski z tych oczywistych faktów? Czy też znowu ruszymy na Moskala, aby go "cywilizować" i nawracać na wartości europejskie, a przy okazji pomścić Smoleńsk? Aby następnie po zniszczeniu Rosji rozpuścić się w kontrolowanym przez RFN bloku kontynentalnym? 

Nie, nie jestem zwolenniczką rosyjskiego bizantynizmu i turańszczyzny. Moim ideałem jest cywilizacja łacińska. Podkreślam: cywilizacja łacińska, a nie "wartości europejskie". Niestety, zdecydowana większość  tak zwanej polskiej prawicy nie rozumie, na czym polega różnica między tymi dwiema formami cywilizacyjnymi. Co więcej, wielu "polskich patriotów" przekonanych jest o wyższości cywilizacyjnej Polski nad Rosją, nie zauważając przy tym, że w Polsce dosłownie panuje burdel i że w tej sytuacji nie możemy być żadnym wzorem do naśladowania. Może w końcu najwyższy czas, żebyśmy sobie przypomnieli, że jedną z podstawowych zasad prowadzenia polityki w duchu cywilizacji łacińskiej jest po prostu rozwaga? 

P.S. Czyż nie ma racji Krzysztof Zagozda? Pisze: "Dziś jeszcze raz o Gmyzie z Wikipedii. Tym razem ciekawostka, że ten nowy narodowy bohater  "jest wiceprezesem fundacji Medientandem, zajmującej się polsko-niemiecką współpracą dziennikarską". Co prawda informacja to nie do końca ścisła, bo fundacja jest w stanie likwidacji, ale jej ścisła współpraca (finansowanie) z Fundacją Adenauera chluby nie przynosi (…). Gdyby Gmyz szefował fundacji polsko-rosyjskiej, już zostałby odsądzony od czci i wiary przez elektorat Prawa i Sprawiedliwości. A że niemieckiej? Wszak sąsiedzi zza Odry dobrze nam życzą.  Dopiero pół Polski wykupili" (http://zagozda.nowyekran.pl/post/79146,tego-o-gmyzie-nie-wiedzialem-ciag-dalszy).