9.26.2013

Lipski, PiS i lewica antykomunistyczna

Swoją słynną pracę pt. „Propaganda” Edward Bernays rozpoczyna takimi słowami: „Świadome i celowe manipulowanie sposobem zachowania i nastawieniami mas jest istotną częścią składową społeczeństw demokratycznych. Organizacje, które pracują w ukryciu, kierują procesami społecznymi. To one są właściwym rządem w naszym kraju. Jesteśmy rządzeni przez osoby, których nazwisk jeszcze nigdy nie słyszeliśmy. Wpływają na nasze przekonania, nasz gust, nasze myśli. Jednakże to nie jest żadnym zaskoczeniem, taki stan rzeczy jest tylko logiczną konsekwencją struktur naszej demokracji: kiedy wielu ludzi ma żyć w społeczeństwie możliwie bezkonfliktowo, procesy sterowania tego rodzaju są niezbędne”. Osobą, która miała niebagatelny wpływ na obecny kształt polskiego społeczeństwa („na nasze przekonania, nasz gust, nasze myśli”), a która nie jest znana jego szerszym kręgom, bez wątpienia jest Jan Józef Lipski.
Aby zrozumieć, co się wydarzyło w Polsce na przestrzeni ostatnich 40 lat, należy sięgnąć do pism Lipskiego. Zadanie to ułatwiła Jadwiga Kaczyńska (matka Jarosława i Lecha Kaczyńskich), która przygotowała monografię zawierającą spis publikacji Lipskiego. Chodzi o książkę pt. „Jan Józef Lipski. Monografia bibliograficzna” wydaną w 2001 r. nakładem Wydawnictwa Instytutu Badań Literackich PAN. Na szczególną uwagę zasługuje krótki wstęp do tej pracy, który rzuca trochę światła na kwestię ideologicznego przyporządkowania synów autorki i założonej przez nich partii. Zacytujmy kilka jego fragmentów:
„Jan Józef Lipski był też pisarzem społecznym i politycznym. Ten nurt jego twórczości pojawiał się w druku w szczególnych momentach – gdy cenzura słabła, lub też gdy można było pisać bez cenzury. Lata 1956–1957 to pierwszy okres, w którym odnaleźć można jego publikacje społeczno-polityczne. W 1957–1959 pisze rozprawę o ONR-Falanga. Książka to historyczna, ale ze względu na działalność PAX-u przed, a także po 1956, ciągle aktualna (praca długo pozostawała w maszynopisie, który ostatecznie zaginął). Pojawienie się w drugiej połowie lat 70. prasy i wydawnictw niezależnych zapoczątkowało okres społeczno-politycznego pisarstwa Lipskiego. Ten temat z czasem zdominuje zainteresowania literackie. Krytyka ideologii ONR-owskiej, traktowana jako stale aktualne zagrożenie, walka z antysemityzmem i ksenofobią oraz problem polsko-niemieckich stosunków z dążeniem do pojednania – to najważniejsze tematy, którymi się zajmował.
Jak Józef Lipski całe życie aktywnie służył idei niepodległej i demokratycznej Polski. W czasie okupacji brał udział w życiu konspiracyjnym kraju. Służył w Szarych Szeregach, a następnie jako członek Armii Krajowej był żołnierzem pułku „Baszta”. W Powstaniu Warszawskim ciężko ranny, został odznaczony Krzyżem Walecznych. […] Był też społecznikiem o zacięciu pedagogicznym. Już w czasie okupacji tworzył wśród młodzieży robotniczej Woli kółka samokształceniowe – nazwał je później „przedszkolem działalności społecznej”. Takie akcje podejmował potem wśród młodzieży licealno-studenckiej. W 1955 należał do założycieli Klubu Krzywego Koła. […]
W 1964, zainspirowany reakcją władz na List 34, Janusz Szpotański napisał utwór satyryczny pt. „Cisi i gęgacze” – Lipskiemu przydzielił rolę Prezydenta. Tę nominację uznało cało środowisko opozycyjne. W 1961 Lipski został przyjęty do tajnej loży wolnomularskiej Kopernik; w latach 1962–1981, 1986–1988 był jej przewodniczącym, a w 1988–1990 – sekretarzem. Z powodu ścisłego utajnienia działania loży w niniejszej pracy źródła jej dotyczące odnotowane są w niepełnym zakresie i sprowadzają się właściwie do artykułów i wspomnień opublikowanych pośmiertnie. Od 1965 roku Jan Józef prowadził tajną kasę pomocy dla osób aresztowanych (z przyczyn politycznych) i ich rodzin. […] Nie sposób wyliczyć tu wszystkich akcji, które inicjował, czy współorganizował. Najważniejszą jednak rolę w jego życiu odegrał Komitet Obrony Robotników (KOR). Powstał 23 września 1976, Jan Józef był jego współzałożycielem i bardzo aktywnym członkiem. W swojej książce o historii KOR-u pisał: »Z dumą i całą odpowiedzialnością stwierdzam: byliśmy niezbędni, by „Solidarność” powstała«. Powtórzył to w udzielonym w „Literaturze” wywiadzie: »rozdział KOR-owski jest najważniejszy w historii mego życia, a także obiektywnie w historii Polski«. Po rozwiązaniu KOR-u od września 1980 był aktywnym członkiem NSZZ „Solidarność”. Po zdelegalizowaniu Związku w grudniu 1981, gdy tylko został zwolniony z więzienia, rozwinął szeroką działalność podziemną. Wielokrotnie represjonowany, dwukrotnie aresztowany, potem ciężko chory, nie przerwał działalności. W czerwcu 1989 został wybrany senatorem z województwa radomskiego.
Ostatnią pasją jego życia było reaktywowanie Polskiej Partii Socjalistycznej. Zawsze należał do lewicy i zawsze był antykomunistą. Oburzała go wszelka identyfikacja PPS ze stalinizmem, z totalitaryzmem. W wywiadzie dla „Biuletynu Łódzkiego” mówił o swej wizji PPS: »nie może być kryptokomunistyczna i nie musi być antyklerykalna«. PPS reaktywowano w listopadzie 1987 roku. W październiku 1990 doszło do Kongresu Zjednoczeniowego, który objął także PPS emigracyjną. Lipski został przewodniczącym partii, najpierw w listopadzie 1987 i ponownie w październiku 1990. Stanowisko to piastował do końca życia”.
Z powyższych słów przebija utożsamianie się autorki z profilem światopoglądowym Lipskiego. Jaki wpływ wywarł on natomiast na założycieli partii PiS? Czy także oni, obok Adama Michnika, są jego ideowymi wychowankami? Aby odpowiedzieć na to pytanie należy sięgnąć do pism Lipskiego: zapoznanie się z nimi na pewno ułatwi nam zrozumienie tego, co aktualnie dzieje się na polskiej scenie politycznej. A jak już wspomniałam, monografia Jadwigi Kaczyńskiej ułatwi wykonanie tego zadania (zaletą tej książki jest to, że przy wielu pozycjach autorka umieściła krótkiego streszczenie tekstów Lipskiego).    

9.22.2013

Niemiecki raport na temat niepodległości Katalonii

Wpływowa niemiecka »Fundacja Nauka i Polityka – Niemiecki Instytut ds. Polityki Międzynarodowej i Bezpieczeństwa« (Stiftung Wissenschaft und Politik – Deutsches Institut für Internationale Politik und Sicherheit, SWP), która doradza niemieckiemu parlamentowi i rządowi, opublikowała raport na temat możliwości uzyskania niepodległości przez Katalonię. W raporcie pt. „Katalonia na drodze do niepodległości?“ Kai-Olaf Lang rozważa możliwość oraz skutki takiej secesji.

Raport wskazuje na rosnące w Katalonii niezadowolenia z tego, iż rzekomo władze regionu posiadają zbyt mało uprawnień w stosunku do rządu centralnego. Dążenia separatystyczne nasila sytuacja gospodarcza Hiszpanii, a konkretnie pogłębiające się różnice w poziomie zamożności między Katalonią a biedniejszymi regionami kraju. Według władz regionu, Katalonia 8 % PKB oddaje innym regionom Hiszpanii. Tendencje pro-niepodległościowe wyrażają się w szeregu różnych inicjatyw politycznych i społecznych. Według raportu od 2009 r. przeprowadzone zostały liczne – co prawda prawnie niewiążące – „referenda niepodległościowe”, w których rzekomo wzięło udział prawie 900 000 osób. Zorganizowane zostały także marsze pod takimi hasłami jak: „Jesteśmy narodem. My decydujemy”, „Katalonia, nowe państwo w Europie”. Podpisany został także „Narodowy Pakt na rzecz Prawa do Decydowania”, którego stronami są partie polityczne oraz instytucje prywatne – przedsiębiorcy i stowarzyszenia. Obecnie władze Katalonii dążą do zwołania referendum w sprawie uzyskania niepodległości przez ten region.
Raport wskazuje na wzrost popularności partii lewicowych na hiszpańskiej scenie politycznej, w tym przede wszystkim Republikańskiej Lewicy (ERC), która dąży do utworzenia katalońskiego państwa, które stałoby się nowym członkiem UE. Partia ta nie wyklucza możliwość przeprowadzenia „kosowskiego scenariusza”. Także radykalna lewica dąży do suwerenności Katalonii: kwestię społecznej emancypacji łączy ze sprawą narodowego wyzwolenia.
Raport omawia możliwe scenariusze rozwoju sytuacji w regionie. Jeden z nich zakłada, że Katalonia jednostronnie rozpisze referendum, które przez Madryt zostanie uznane za nielegalne. Zgodnie z drugim – po odrzuceniu wniosku o rozpisanie referendum przez rząd centralny, w Katalonii odbyłyby się nowe wybory, w wyniku których partie pro-niepodległościowe mogłyby zdobyć kolejne głosy. Według autora raportu mało prawdopodobny jest scenariusz, zgodnie z którym Madryt zdecyduje się na zwołanie ogólnonarodowego referendum. Co prawda, w skali ogólnokrajowej zabrakłoby wymaganego kworum,  jednakże w samej Katalonii należałoby oczekiwać dużego zainteresowania referendum. Doprowadziłoby do powstania pęknięcia między Katalonią i resztą kraju, a pro-niepodległościowe środowiska mogłyby rozwinąć retorykę stylizującą inne regiony na wrogów Katalonii. Z drugiej jednak strony, gdyby Madryt referendum nie zwołał, w Katalonii zostałoby to potraktowane jako pogwałcenie prawa do samodecydowania i naruszenie zasad demokracji. 
Ostatnia część raportu poświęcona jest europejskim aspektom problemu. Autor stwierdza, że eskalacja konfliktu mogłaby doprowadzić do powstania kryzysu politycznego, który miałby negatywny wpływ na gospodarkę, konsolidację budżetową oraz sektor finansów w Hiszpanii.  W związku z tym autor stawia następujące pytanie: „UE, względnie państwa członkowskie mogłyby w związku z takim rozwojem wypadków znaleźć się w sytuacji, kiedy należałoby zastanowić się, czy wynegocjowanego odłączenia się nie należałoby przedłożyć nad stan ciągłej niestabilności. Gdyby Hiszpania miała osiągnąć prawno-państwowy »point of no return«, w którym zarysowywałoby się wyjście Katalonii z dotychczasowego bytu państwowego,  UE i państwa członkowskie musiałyby jedno wyjaśnić: kto uznałby nowe państwo katalońskie? Czy mogłoby dojść do powstania drugiej konstelacji kosowskiej, podziału UE przy uznawaniu?” Autor dalej zwraca uwagę na to, że Katalonia nie byłaby automatycznie sukcesorem Hiszpanii. Zadaje więc pytanie, jak wyglądałaby sytuacja, w której Katalonia musiałaby ubiegać się o przystąpienie do UE. Czy jej obywatele zachowaliby na czas przejściowy status obywateli UE? A jak wyglądałaby kwestia euro?  W jaki sposób katalońskie firmy (w tym 570 niemieckich) byłyby włączone we wspólny rynek?
Autor stwierdza, że problem kataloński niesie ze sobą nie tylko zagrożenia, ale i szanse. Gdyby zrealizował się scenariusz uzyskania niepodległości przez ten region, wydarzenie to mogłoby stać się podstawą nowego regionalizmu w UE. Na pewno trudno byłoby Hiszpanii utrzymać jedność. Autor stwierdza, że co prawda UE powinna przestrzegać zasady nienaruszenia integralności suwerennych państw, ale powinna być także przygotowana – politycznie i instytucjonalnie – na możliwy podział. Dlatego też powinien zostać przemyślany model, który dla wszystkich umożliwiłby zminimalizowanie negatywnych skutków takiej secesji.  
Komentarz na temat raportu:
 
Komentarz:
Dokument ten zasługuje na uwagę, gdyż to właśnie RFN odegrało kluczową rolę w rozbiciu Jugosławii, w tym także odłączeniu Kosowa od Serbii (co zostało opisane m.in. w godnej polecenia pracy Marka Waldenberga pt. „Rozbicie Jugosławii. Jugosłowiańskie lustro międzynarodowej polityki”). Opisany w raporcie scenariusz na pewno byłby bardzo korzystny dla Niemiec. Rozpad (rozbicie?) Hiszpanii pociągnęłoby za sobą rozpad innych państw (co w raporcie zostało ocenione w jednoznacznie pozytywny sposób).  Procesem regionalizacji zagrożone byłyby Wielka Brytania, Francja, Włochy, Belgia (rozpad tego państwa stałby się bardzo prawdopodobny), a być może także Polska (za sprawą RAŚ). Jednocześnie same Niemcy są jedynym większym państwem w Europie Zachodniej, które nie jest zagrożone „regionalizacją”. Powstanie wielu nowych, mniejszych państw wzmocniłoby geopolityczną pozycję Niemiec, które stałyby się prawdziwym centrum Europy.
Należy zadać pytanie, czy RFN będzie wspierać proces rozpadu Hiszpanii? Według portalu German Foreign Policy, Niemcy już od dawna po cichu wspierają katalońskich separatystów, o czym świadczy np. to, że Katalonia była gościem honorowym frankfurckich Targów Książki w 2007 r., co jest zarezerwowane dla suwerennych państw.  O tym, że Niemcy dążą do regionalizacji Europy pisał Pierre Hillard  w książce pt. „Mniejszości i regionalizmy w federalnej Europie Regionów. Dochodzenie w sprawie niemieckiego planu, który wstrząśnie Europą” („Minorites et regionalismes dans l`Europe Federale des Regions. Enquete sur le plan Allemand qui va buleverser l`Europe”, główne tezy tej pracy zostały zreferowane przez Jana Engelgarda w tekście pt. „Regionalizacja jako instrument likwidacji państw narodowych”).
Należy być pewnym, że w przypadku uzyskania niepodległości przez Katalonię, Niemcy wysłaliby tam liczny sztab swoich ekspertów, mających wspierać Katalończyków w budowaniu swojego nowego państwa. (MZ)

9.10.2013

Jeśli nie „wartości rodzinne”, to co?

W tekście pt. „Wartości rodzinne” Adam Danek przypuścił atak na „charakterystyczną retorykę polityczną” środowisk katolickich, której wyróżnikiem jest „nieustanne odwoływanie się do pojęcia rodziny oraz powoływanie się w sporach politycznych na tak zwane „wartości rodzinne”, wymagające respektu i ochrony” (http://xportal.pl/?p=10188). Danek zarzucił polskim „pseudokonserwatystom”, iż ci de facto hołdują liberalizmowi, gdyż jego zdaniem retoryka „wartości rodzinnych” stanowi przykrywkę dla treści liberalnych.

Kilka z krytycznych argumentów Danka podniesionych przeciwko pojęciu „wartości rodzinnych” uważam za trafne. Niestety, tekst jako całość trudno potraktować poważnie. Postulaty Danka dotyczące tego, jak powinno wyglądać prawdziwie „konserwatywne” stanowisko w tej sprawie, doskonale bowiem wpisują się w formację intelektualną, którą za jednym z moich czytelników określam mianem „egzaltowanego idealizmu”.
 
Zacznijmy od tego, z czym się z Dankiem zgadzam. Uważam, że pojęcie „wartości rodzinnych” rzeczywiście zasługuje na krytykę, gdyż na krytykę zasługuje samo pojęcie „wartości”. Moja krytyka sięga więc dużo dalej i dotyczy np. także pojęcia „wartości chrześcijańskich”. Nie będę szczegółowo rozwijać tego zagadnienia, gdyż zasługuje ono na osobne omówienie. W tym miejscu chciałabym jedynie wskazać na to, że klasyczna koncepcja prawa naturalnego pojęcia „wartości” nie znała, i co więcej, zupełnie go nie 
potrzebowała. U podstaw tej koncepcji leżało przekonanie, że człowiek powinien rozumowo rozpoznawać, co jest zgodne z jego naturą, i odpowiednio kierować swoim postępowaniem. Koncepcja ta posługiwała się pojęciami „prawdy” i „dobra”, logosu i ethosu. Rodzina odgrywała w niej kluczową rolę, gdyż stanowiła najbliższą człowiekowi wspólnotę, w której mógł rozwijać się jako osoba.
 
Wskazując na liberalny podtekst pojęcia „wartości rodzinnych”, Danek kierował się więc słuszną intuicją. Jego twierdzenie, że za pomocą konstrukcji „wartości rodzinnych” próbuje się ratować to, co stanowi conditio sine qua non dalszego przetrwania społeczeństwa liberalnego, zasługuje na aprobatę. Odwoływanie się do różnorakich wartości stanowi bowiem reakcję na absolutyzację rozumu instrumentalnego, która dokonała się w nowożytności. Nowożytność zerwała z klasyczną koncepcją prawa naturalnego i stanęła na stanowisku, że człowiek musi przestać patrzeć „w zaświaty”, a zadaniem państwa jest zaspokajanie różnie zdefiniowanych interesów jednostek. Także możliwość prowadzenia życia rodzinnego może, zgodnie z nowożytną koncepcją, zostać ujęta w kategoriach interesu indywidualnego. I tak rzeczywiście zazwyczaj jest ujmowana.
 
Problem z tekstem Danka polega jednakże na tym, że niczym walec zrównuje krajobraz dużo bardziej zróżnicowany niż ten, który wyłania się z jego tekstu . Danek ma rację, twierdząc, że pojęcie „wartości rodzinnych” (podobnie jak pojęcie „wartości chrześcijańskich” etc.) przez wielu katolików używane jest w sposób mało refleksyjny. Jednakże wielu z nich, używając tego sformułowania, ma na myśli mniej więcej to, co odpowiada klasycznej koncepcji prawa naturalnego. Z jednej bowiem strony twierdzą oni, że rodzice powinni mieć prawo do wychowywania dzieci zgodnie ze swoimi przekonaniami. Z drugiej jednakże trudno przypuszczać, że broniliby takiego prawa w przypadku rodziców, którzy np. posyłaliby swoje kilkuletnie pociechy na prywatne kursy dotyczące edukacji seksualnej. Problem polskiej prawicy polega więc na tym, że jej przedstawiciele używają pojęcia, które jest obarczone balastem nowożytnego sposobu myślenia o państwie i prawie, zazwyczaj nadają mu jednak treść właściwą dla tradycji logocentrycznej.
 
Rację ma więc Danek, kiedy postuluje, aby prawica zaprzestała używać tego pojęcia (moim zdaniem, powinna także zaprzestać używania pojęcia „wartości chrześcijańskich”, które częstokroć w politycznych bójkach przeciwstawiane są tzw. wartościom europejskim, czyli tolerancji etc). Jednakże w kwestii tego, co Adam Danek i ja proponujemy w zamian, nasze drogi radykalnie się rozchodzą.
 
Stanowisko Danka jest antyliberalne, przez co rozumiem, że przede wszystkim jest „anty”. Danek oznajmia, iż: „Ważnym zadaniem ruchu narodowo-społecznego w Polsce jest wymiecenie z krajowego obiegu idei zarówno „wartości rodzinnych”, jak i całej reszty „konserwatywno-liberalnego” chłamu, a zastąpienie ich postulatami autentycznego konserwatyzmu”. Na czym jego zdaniem polegają postulaty autentycznego konserwatyzmu? Danek tak oto wyjaśnia swoje stanowisko: „Tymczasem dzieci powinny zostać wychowane zgodnie z religią przodków, tradycją, narodowym obyczajem i etosem państwowym”. Danek nie odwołuje się więc do koncepcji prawa naturalnego – w końcu jest on zaciekłym krytykiem arystotelesowsko-tomistycznego racjonalizmu. Po odrzuceniu koncepcji logocentrycznej zostają mu więc właśnie: religia przodków, tradycja, narodowe obyczaje i etos państwowy. Problem takiej koncepcji „autentycznego konserwatyzmu” polega jednakże na tym, że wszystkie te instytucje znajdują się w stanie zaniku, co sprawia, że zrealizowanie jego postulatów staje się faktycznie niemożliwe. Danek staje więc dokładnie przed tym samym problemem, co przedstawiciele konserwatywnej rewolucji, którzy postulowali stworzenie nowych instytucji (co stanowiło element rewolucyjny), które to miały być „godne zakonserwowania”. Czy Danek przedstawia, jak konkretnie miałyby wyglądać taka nowa tradycja, narodowe obyczaje czy etos państwowy? Niestety nie. A to od możliwości zaprojektowania, a następnie wdrożenia w życie takich instytucji zależy możliwość stworzenia „autentycznego konserwatyzmu” w rozumieniu Danka.
 
Wskutek odrzucenia arystotelesowsko-tomistycznego racjonalizmu Danek popada w egzaltowany idealizm, a nawet rodzaj propaństwowego mistycyzmu. Nie zauważa, że jego słuszne twierdzenie, iż „Własne przekonania indywiduów mogą być dowolne, także szkodliwe czy głupie, więc bynajmniej nie muszą być z definicji respektowane”, można także odnieść do przekonań wspólnotowych, nie mówiąc o przekonaniach rządzących. Historia pełna jest przykładów zbiorowej głupoty. Co więcej, atakowanie koncepcji wartości rodzinnych, bez podania realistycznej koncepcji w zamian, może przynieść skutki, które będą jeszcze gorsze niż stan obecny. Tak się bowiem złożyło, że publikacja jego tekstu zbiegła się w czasie ze sprawą niemieckiej rodziny Wunderlich, której policja brutalnie odebrała dzieci, gdyż nie były one przez rodziców posyłane do szkoły. W Niemczech nauczanie domowe jest zabronione od 1938 roku. Zakaz ten został wprowadzony po to, aby zapobiec powstawaniu społeczności paralelnych w stosunku do społeczeństwa formowanego przez ideologię narodowego socjalizmu. Po wojnie ustawa została utrzymana w mocy, a w tej chwili używana jest do narzucania społeczeństwu niemieckiemu „wartości europejskich”. Dla przeciętnego Niemca zakaz nauczania domowego jest czymś oczywistym, czego przykładem jest list skierowany przez niemieckiego obywatela Stefana Schmidta do amerykańskiego stowarzyszenia HSLDA (Home School Legal Defense Association), które nagłośniło sprawę rodziny Wunderlich (http://hslda.org/hs/international/Germany/201308300.asp?src=slide&slide=Wunderlich_map_Aug_30_2013&pos=1). Autor listu wyraża swoje pełne poparcie dla polityki państwa niemieckiego w stosunku do osób, które prowadzą nauczanie domowe. Jego zdaniem, „tak zwani rodzice” (czyli państwo Wunderlich) próbują pozbawić swoje dzieci możliwości wyrobienia sobie wolnego i otwartego poglądu świat. Ze względów religijnych chcą ich „wcisnąć do swojego małego świata”, nie licząc się z tym, czego te biedne dzieci chcą. Te ostanie nigdy nie miały szansy, żeby wyrobić sobie swoje własne zdanie temat wielu spraw, co zdaniem autora listu, nawet zasługuje na miano tortur, i co na pewno hamuje dzieci w ich rozwoju jako wolnych, tolerancyjnych i otwartych członków społeczeństwa. Jego zdaniem, państwo Wunderlich powinni trafić do więzienia i nie powinni z niego zostać wypuszczeni do momentu, aż dzieci ukończą szkołę (list został opublikowany na: https://www.facebook.com/hslda?hc_location=stream). Cóż, koncepcja Danka silnie współbrzmi z podstawowym twierdzeniem tego listu, czyli przekonaniem, że państwo stoi ponad rodzicami.
 
Problem Danka polega na tym, że ze względu na odrzucenie racjonalnej koncepcji prawa naturalnego, na podstawie której można ocenić, co jest racjonalne, dobre i zgodne z ludzką naturą, a co nie, jego koncepcja może stać się podkładką dla budowania nowego totalitaryzmu, opartego na nowej religii (praw człowieka), nowej tradycji, nowych narodowych obyczajach oraz etosie państwowym. W końcu chrześcijaństwo też nie istniało od zawsze, a dwory, klasztory i szkoły rycerskie, które swego czasu sprawowały ważną funkcję wychowawczą, także kiedyś stanowiły pewne novum. Każda tradycja ma bowiem swój początek.
 
A jak należy rozstrzygnąć to zagadnienie na gruncie klasycznej koncepcji prawa naturalnego? Zgodnie z nią prawo rodziców do wychowywania dzieci zgodnie z ich własnymi przekonaniami oczywiście nie może być absolutyzowane. Podstawę wychowania zawsze powinno stanowić dobro dziecka, a rozpoznanie tego, co jest dla dziecka dobre, a co nie, wymaga umiejętności prawidłowego posługiwania się rozumem praktycznym. Stąd też wysiłek konserwatystów powinien skoncentrować się na solidnej pracy wychowawczej, ale tej dotyczącej rodziców. To właśnie rodzicom powinno przekazywać się wiedzę na temat koncepcji i metod edukacji klasycznej oraz zasad etyki opartej na prawie naturalnym. Wychowanie nowych pokoleń nie jest sprawą wyłącznie prywatną, jego głównymi agentami są jednak rodzice, którzy najpierw sami muszą zostać odpowiednio uformowani przez wspólnotę, w której żyją.