4.09.2012

Polityka historyczna


Zapowiedź mojego najnowszego tekstu, który zostanie wkrótce opublikowany:

Planowane przez MEN zmiany programu nauczania historii napotykają na opór wielu przedstawicieli kręgów prawicowo-konserwatywnych. Co więcej, obronę rozbudowanego programu szkolnego w kwestii historii uważają oni za wyraz ich prawicowego czy też konserwatywnego światopoglądu. A sprawa jest trochę bardziej skomplikowana. W końcu idea kształtowania świadomości społecznej poprzez zuniformizowane publiczne szkoły ma oświeceniowy a więc w gruncie rzeczy lewicowy rodowód. Natomiast propagowanie twierdzenia, że w związku z tym historia powinna zostać praktycznie usunięta ze szkół publicznych a najlepiej jeszcze sam obowiązek szkolny, niestety także jest dość problematyczne.
(...) Kwestia programów nauczania historii jest elementem szerzej pojętej polityki historycznej. Na gruncie paradygmatu nowożytnego polityka historyczna w pełni podporządkowana jest koncepcji racji stanu. Jej celem jest wytwarzanie jedności i tożsamości społecznej poprzez tworzenie wspólnej pamięci historycznej jak również wskazywanie na to, kto jest wrogiem a kto przyjacielem (polityka wewnętrzna). Za pomocą polityki historycznej państwo może także mobilizować masy i sterować nimi w określonym kierunku. Polityka historyczna skierowana jest także na zewnątrz, co ściśle związane jest z wytwarzaniem propagandowego wizerunku danego państwa. Zgodnie z paradygmatem nowożytnym  państwo kreuje więc swoją własną rzeczywistość, która musi odpowiadać jego racji stanu. Liczy się tylko techniczna skuteczność. W przypadku takiej koncepcji polityki historycznej, badanie czy też nauczanie historii ma służyć interesom państwa a nie poszukiwaniu prawdy. Koncepcja ta jest nie do pogodzenia z paradygmatem Cywilizacji Łacińskiej, zgodnie z którym zadaniem nauki jest poszukiwanie prawdy a nie służenie doraźnym interesom politycznym. Ten drugi paradygmat wymaga daleko posuniętego oddzielenia nauki od polityki, i przede wszystkim, decentralizacji prowadzenia badań naukowych. Mając to na uwadze, konserwatyści powinni w gruncie rzeczy dążyć do daleko posuniętej rezygnacji z tego, by państwo mieszało się w sferę prowadzenia badań historycznych jak i nauczania historii. Tutaj jednak pojawia się pewien problem. A polega on na tym, że państwo, które zdecyduje się na „opcję łacińską” stanie się praktycznie bezbronne w stosunku do państw, które obrały „opcję nowożytną”. Te drugie mogą bowiem celowo prowadzić taką politykę historyczną, której celem będzie osłabienie pierwszego państwa.

3 komentarze:

  1. "państwo, które zdecyduje się na „opcję łacińską” stanie się praktycznie bezbronne w stosunku do państw, które obrały „opcję nowożytną"

    Opcja nowożytna jest zła, ale skuteczniejsza w realizacji niż opcja łacińska, która ukierunkowana na dobro musi musi zachować pokorę. Może jednak wytworzyć mechanizmy obronne realizując dobro wspólne. Ale nie można realizować tego dobra przez oświeceniowe państwo. Niestety dziś wielu katolików nie rozumie tego i kierując się dobrem wspólnym w demoliberalnym państwie służą Złemu. Podstawa to pozbycie się oświeceniowej świadomości państwa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Opcja nowożytna jest zła, ale skuteczniejsza w realizacji niż opcja łacińska,

      Zastanawiam się czy jest skuteczniejsza, obecna dominacja nowożytności nie oznacza skuteczności w dłuższej perspektywie

      Usuń
    2. Jeśli katolicy nie będą walczyć o cywilizację łacińską, to sama się nie obroni. W perspektywie długofalowej: na końcu będzie Sąd Ostateczny.

      Usuń