Jest wiele poglądów na temat tego, czym jest konserwatyzm.
Można by nawet zaryzykować twierdzenie, że konserwatyzmu jako takiego, czyli
nazwijmy to "bezprzymiotnikowego", po prostu nie ma. Każdy, kto uważa
się za konserwatystę, musi więc być w stanie dokładniej sprecyzować, jakiej
tradycji myślenia konserwatywnego hołduje. Nie oznacza to jednak, że niemożliwa
jest dyskusja między tymi różnymi tradycjami. A tym bardziej ich wzajemna
krytyka.
Jednym z najbardziej płodnych polskich przedstawicieli konserwatyzmu jest Adam Wielomski. Nie zamierzam w ramach tego tekstu rekonstruować całości jego poglądu na istotę konserwatyzmu. Chciałabym natomiast skoncentrować się na kilku poczynionych przez niego uwagach. Adam Wielomski mówi bowiem o konserwatyzmie jako takim, właśnie "bezprzymiotnikowym", co moim zdaniem może wprowadzać w błąd mniej oczytanych czytelników. Przede wszystkim jednak jego formuła konserwatyzmu powiązana jest z określonymi założeniami filozoficznymi, których żaden tomista nie omieszka skrytykować.
W tekście zatytułowanym "O konserwatywnym rozumieniu polityki" Adam Wielomski stwierdza: "Częstokroć konserwatywna filozofia polityki – pod którym to pojęciem rozumiem pewien sposób politycznego postępowania, a nie idee (filozofia polityczna) – bywa dziś źle rozumiana. Upowszechnia się błędny pogląd, że konserwatyzm to pewien zestaw idei (świat ideowy, filozofia polityczna) takich jak autorytet, tradycja, religia, hierarchia społeczna, własność, które konstytuują konserwatyzm. (…) Opisanie świata ideowego konserwatyzmu nie wyczerpuje jednak jego istoty. Konserwatyzm to także pewne rozumienie polityki, polegające na skrajnie empirycznym oglądzie rzeczywistości" (http://www.konserwatyzm.pl/artykul/4550/o-konserwatynym-rozumieniu-polityki). Dalej autor wyjaśnia, co rozumie pod pojęciem skrajnie empirycznego oglądu rzeczywistości. Ostrze swojej krytyki kieruje przeciwko romantykom i pseudokonserwatystom, którzy wierzą "w wyższy, metafizyczny porządek słuszności i prawa moralnego" i którzy "nie przydają przesadnego prestiżu naukom empirycznym, a tym, co cenią najwyżej, jest nie SCIENTIA, lecz raczej SAPIENTIA” (cytaty pochodzą z tekstu Jacka Bartyzela, krytykowanego przez Adama Wielomskiego: J. Bartyzel, Na ubitej ziemi. Moje awantury dwudziestolecia, Warszawa 2010, s. 300, 320). Zdaniem Adama Wielomskiego, "Konserwatyzm Bartyzeliański, pojęty jako SAPIENTIA, przeradza się w ideologię radykalnego sprzeciwu wobec świata zastanego, gdzie empiryczna rzeczywistość zaczyna być krytykowana przez pryzmat oderwanej od realiów wyidealizowanej rzeczywistości pseudo-konserwatywnej." I dalej: "Nie przypadkowo piszemy o "pseudo-konserwatyzmie". Nie jest to wszak realna treść konserwatywna. Ta nie ma charakteru ponadczasowego i metapolitycznego, lecz zależy od czasu i miejsca, wynikając z empirycznego oglądu rzeczywistości". Adam Wielomski wyjaśnia dalej, skąd czerpie swoją inspirację do takiego rozumienia konserwatyzmu: "Konserwatysta bez wahania może zaakceptować stwierdzenie Hegla, że "co jest rozumne, jest rzeczywiste: a co jest rzeczywiste, jest rozumne", o ile nie będzie przymuszany do ugruntowania tego twierdzenia za pomocą Heglowskiej gnozy religijnej, lecz potraktuje je wyłącznie jako stwierdzenie określające – używając terminologii Carla Schmitta – jego pozycje i pojęcia polityczne".
Autor przyjmuje więc Heglowską koncepcję realizmu politycznego, odżegnuje się jednak od gnozy religijnej Hegla. Czy można jednak oddzielić Heglowski realizm polityczny od całości jego systemu filozoficznego? I co zostanie po takim "zabiegu"? Czyli – na czym dokładnie polega realizm polityczny i konserwatyzm reprezentowany przez Wielomskiego?
Jednym z najbardziej płodnych polskich przedstawicieli konserwatyzmu jest Adam Wielomski. Nie zamierzam w ramach tego tekstu rekonstruować całości jego poglądu na istotę konserwatyzmu. Chciałabym natomiast skoncentrować się na kilku poczynionych przez niego uwagach. Adam Wielomski mówi bowiem o konserwatyzmie jako takim, właśnie "bezprzymiotnikowym", co moim zdaniem może wprowadzać w błąd mniej oczytanych czytelników. Przede wszystkim jednak jego formuła konserwatyzmu powiązana jest z określonymi założeniami filozoficznymi, których żaden tomista nie omieszka skrytykować.
W tekście zatytułowanym "O konserwatywnym rozumieniu polityki" Adam Wielomski stwierdza: "Częstokroć konserwatywna filozofia polityki – pod którym to pojęciem rozumiem pewien sposób politycznego postępowania, a nie idee (filozofia polityczna) – bywa dziś źle rozumiana. Upowszechnia się błędny pogląd, że konserwatyzm to pewien zestaw idei (świat ideowy, filozofia polityczna) takich jak autorytet, tradycja, religia, hierarchia społeczna, własność, które konstytuują konserwatyzm. (…) Opisanie świata ideowego konserwatyzmu nie wyczerpuje jednak jego istoty. Konserwatyzm to także pewne rozumienie polityki, polegające na skrajnie empirycznym oglądzie rzeczywistości" (http://www.konserwatyzm.pl/artykul/4550/o-konserwatynym-rozumieniu-polityki). Dalej autor wyjaśnia, co rozumie pod pojęciem skrajnie empirycznego oglądu rzeczywistości. Ostrze swojej krytyki kieruje przeciwko romantykom i pseudokonserwatystom, którzy wierzą "w wyższy, metafizyczny porządek słuszności i prawa moralnego" i którzy "nie przydają przesadnego prestiżu naukom empirycznym, a tym, co cenią najwyżej, jest nie SCIENTIA, lecz raczej SAPIENTIA” (cytaty pochodzą z tekstu Jacka Bartyzela, krytykowanego przez Adama Wielomskiego: J. Bartyzel, Na ubitej ziemi. Moje awantury dwudziestolecia, Warszawa 2010, s. 300, 320). Zdaniem Adama Wielomskiego, "Konserwatyzm Bartyzeliański, pojęty jako SAPIENTIA, przeradza się w ideologię radykalnego sprzeciwu wobec świata zastanego, gdzie empiryczna rzeczywistość zaczyna być krytykowana przez pryzmat oderwanej od realiów wyidealizowanej rzeczywistości pseudo-konserwatywnej." I dalej: "Nie przypadkowo piszemy o "pseudo-konserwatyzmie". Nie jest to wszak realna treść konserwatywna. Ta nie ma charakteru ponadczasowego i metapolitycznego, lecz zależy od czasu i miejsca, wynikając z empirycznego oglądu rzeczywistości". Adam Wielomski wyjaśnia dalej, skąd czerpie swoją inspirację do takiego rozumienia konserwatyzmu: "Konserwatysta bez wahania może zaakceptować stwierdzenie Hegla, że "co jest rozumne, jest rzeczywiste: a co jest rzeczywiste, jest rozumne", o ile nie będzie przymuszany do ugruntowania tego twierdzenia za pomocą Heglowskiej gnozy religijnej, lecz potraktuje je wyłącznie jako stwierdzenie określające – używając terminologii Carla Schmitta – jego pozycje i pojęcia polityczne".
Autor przyjmuje więc Heglowską koncepcję realizmu politycznego, odżegnuje się jednak od gnozy religijnej Hegla. Czy można jednak oddzielić Heglowski realizm polityczny od całości jego systemu filozoficznego? I co zostanie po takim "zabiegu"? Czyli – na czym dokładnie polega realizm polityczny i konserwatyzm reprezentowany przez Wielomskiego?
Zacznijmy od stwierdzenia, że sam Hegel nie do końca uznawał
się za konserwatystę. Jego stosunek do Rewolucji Francuskiej był jak
najbardziej ambiwalentny. Z jednej strony popierał on bowiem hasła rewolucyjne
nawołujące do emancypacji jednostki ze społeczeństwa stanowego, z drugiej zaś
sprzeciwiał się rewolucji jako metodzie dokonywania zmian społecznych. Nie
ulega jednak wątpliwości, że popierał wiele zdobyczy Rewolucji, których nie
można już było cofnąć. Kiedy więc tacy konserwatyści jak Joseph de Maistre opłakiwali bezpowrotnie utracony świat
epoki przedrewolucyjnej, Hegel wieścił, iż dokonał się postęp. Nawoływał przy
tym do "pogodzenia się z
rzeczywistością" i "zaprzestania patrzenia w zaświaty". Hegel
żądał całkowitego odcięcia polityki od metafizyki. De facto jednak chodziło o
metafizykę arystotelesowską, którą Hegel zastąpił swoją własną ontologią.
Związek Heglowskiego twierdzenia, że co jest
rozumne, jest rzeczywiste: a co jest rzeczywiste, jest rozumne, z jego
ontologią nie jest widoczny w polskim tłumaczeniu "Zasad filozofii
prawa". Użyte przez Hegla słowo "wirklich" można przetłumaczyć
jako „rzeczywiste”, „realne”, „doprawdy”, „naprawdę”, „autentyczne”.
Etymologicznie powiązane jest ono z czasownikiem "wirken", czyli „działać”,
„dziać się”, „oddziaływać”, jak również "verwirklichen", czyli „urzeczywistniać”,
„ziścić”, „realizować”, „spełniać się”. Heglowskie twierdzenie nie oznacza więc
po prostu, że "to, co jest, jest racjonalne", lecz kryje się za nim coś
więcej. A konkretnie, Heglowska dialektyka. Zdaniem Hegla, procesem dziejowym
rządzą opisane przez niego prawa dialektyczne, które determinują bieg historii.
Oznacza to, że na gruncie Heglowskiej ontologii człowiek nie jest podmiotem
historii, ale jej przedmiotem. Człowiek jest tylko zabawką w rękach "ducha
historii", który używa ludzkich słabości i namiętności do realizacji
swojego celu. Zużyte zabawki wyrzucane są przez "ducha historii" na
"śmietnik historii".
Jak to znakomicie pokazał
Tadeusz Guz, Heglowska ontologia i epistemologia wyrastają z teologii Lutra. W
tekście "Ukonstytuowanie prawdy poprzez kłamstwo w nowożytnej myśli
filozoficznej" (Fronda 58, s. 172 i n.) Guz pisze: "Tak jak u Marcina Lutra, również u Hegla nie
może być mowy o tym, że zło jest skutkiem winy stworzeń rozumnych i wolnych,
wręcz przeciwnie: ten upadek – grzech – dokonuje się w samym Bogu, a zło według
Hegla "istnieje tylko" jako "sprzeczność bycia samym w sobie,
pojęcia i szczegółu, dobra i zła", które wychodzą od Boga i do Boga
wracają jako "do ich źródła"". Guz pokazuje więc, że zarówno
u Hegla, jak i Lutra to sprzeczność w łonie samego Boga jest motorem
napędzającym rozwój historyczny. Natomiast skutkiem twierdzenia o "boskim
procesie samoprzeciwstawiania się" musi być przyjęcie założenia, że nasze
myślenie, względnie nasza wiara zawsze musi uchodzić za element boskiej
samoświadomości. Taki punkt widzenia ściśle powiązany jest z przyjmowanym przez
Lutra skrajnym pesymizmem antropologicznym. Jak pisze Guz: "Jeśli człowiek w swoim bycie jest całkiem zepsuty przez grzech,
to nie potrafi on poznać ani Boga, ani świata, a przez to wykluczony jest
wszelki sąd poznawczy oparty na prawdzie, zarówno w odniesieniu do poznania
sprawcy, jak i jej przyczyny, ponieważ nie ma żadnej zgody między samym
podmiotem poznającym a przedmiotem – z powodu naturae corruptae". I
dalej: "W swoim dziele De servo
arbitrio Luter pozbawia ludzki swojego ostatniego naturalnego oparcia: wolnej
woli. Według Lutra człowiek nie potrafi nicznego z siebie uczynić". Z
przyjmowanego przez Lutra, skrajnego pesymizmu antropologicznego wynika więc,
że człowiek nie może w racjonalny sposób kierować swoim postępowaniem, a tym samym, w
racjonalny sposób wpływać na bieg historii. Człowiek staje się więc przedmiotem
historii, wykonawcą poleceń Heglowskiego "ducha".
Rozum na gruncie heglizmu jest więc
wyłącznie rozumem instrumentalnym. Jednostka nie ma dostępu do prawdy, dobra
czy też piękna, w swoich działaniach nie jest w stanie podporządkować się
Logosowi i urzeczywistniać go w realnym
świecie. Zostają tylko namiętności, materialne potrzeby i inne interesy, które
jednostka chce zaspokoić. Społeczeństwo staje się areną walki, na której
ścierają się sprzeczne dążenia. W celu zaprowadzenia względnego pokoju
niezbędne jest powołanie do istnienia państwa totalnego. Podporządkowanie się
jednostek takiemu państwu jest wyrazem uświadomienia sobie przez nie konieczności
takiego podporządkowania: bez państwa skazane są one na totalną wojnę. Również państwo
jest więc wyrazem rozumu instrumentalnego. Jego zadaniem nie jest służenie prawdzie
czy też dobru, a tylko realizowanie czysto doczesnych interesów jednostek.
Na gruncie heglizmu jednostkom
nie pozostaje więc nic innego, jak skrajnie empiryczny ogląd rzeczywistości. W takim
kontekście bardziej zrozumiałe stają się słowa Adama Wielomskiego, iż "realna treść konserwatywna (…) nie ma
charakteru ponadczasowego i metapolitycznego, lecz zależy od czasu i miejsca,
wynikając z empirycznego oglądu rzeczywistości".
Czy konserwatyzm reprezentowany
przez Adama Wielomskiego jest odmianą heglizmu? Sam Wielomski odcina się od niego,
twierdząc w tekście "O Heglu i realizmie politycznym", iż prawicowy heglizm i konserwatyzm różnią się
ontologicznie i epistemologicznie (http://www.konserwatyzm.pl/artykul/5582/o-heglu-i-realizmie-politycznym). Nie podaje jednak, jak wyglądają ontologiczne i
epistemologiczne założenia jego fomuły konserwatyzmu. Natomiast zdaniem
Wielomskiego, prawicowy heglizm i konserwatyzm przedstawiają podobny program
politycznego realizmu. W przypadku Hegla, polityczny realizm ściśle powiązany
jest z jego ontologią. Jak to już zostało wyżej powiedziane, podstawą Heglowskiego
politycznego realizmu jest odrzucenie klasycznej metafizyki, jak również
arystotelesowsko-tomistycznej koncepcji człowieka jako istoty zdolnej do
poznania prawdy. A jak się sprawy mają w przypadku konserwatyzmu i realizmu politycznego Adama Wielomskiego?
Adam Wielomski także jest zwolennikiem
pesymizmu antropologicznego, przypuszczam, że nawet skrajnego (sam Wielomski
przyznaje się do politycznego augustynizmu). W tekście "Dwie krytyki
demokracji" Wielomski tak oto pisze: "Zły z natury człowiek nie nadaje się do życia w wolności. Musi
znajdować się pod kontrolą władzy, żyć w państwie; musi mieć prawo nad którym
czuwa sędzia i policjant; muszą jego życia i własności strzec żołnierze, aby
nie stał się celem łupieżczych wypraw sąsiadów zza rzeki" (http://www.konserwatyzm.pl/artykul/5401/dwie-krytyki-demokracji). O zdolności do poznania prawdy Adam Wielomski
wprawdzie nic nie pisze, ale jeśli człowiek nie nadaje się do życia w wolności,
to poznawanie prawdy i tak na nic mu się nie zda. Co więcej, Wielomski dodaje,
iż instytucję państwa "konserwatysta
postrzega w sposób mniej lub bardziej świadomie religijny, mając zawsze gdzieś
w podświadomości Pawłowe wszelka władza pochodzi od Boga". Na gruncie
przyjmowanego przez Wielomskiego "skrajnie empirycznego oglądu
rzeczywistości" odwoływanie się do religii może jednak mieć wyłącznie
fideistyczny charakter. Realizm polityczny wyznawany przez Wielomskiego zbliża
się do nowożytnego pozytywizmu i scjentyzmu, a być może po prostu machiawelizmu. Konserwatyzm reprezentowany przez Wielomskiego czystym machiawelizmem jednak nie jest, w końcu jego zdaniem instytucję państwa "konserwatysta postrzega w sposób mniej lub
bardziej świadomie religijny". Nie wiadomo jednak, co konkretnie
wynika z tego "religijnego komponentu" konserwatyzmu wyznawanego
przez Wielomskiego: ostatecznie przecież, jego konserwatyzm opiera się na skrajnie
empirycznym oglądzie rzeczywistości. Czy konserwatysta Wielomskiego w swoim
postępowaniu powinien więc kierować się jakimiś ideałami? (Przypomnijmy, na gruncie heglizmu możliwy
jest tylko rozum instrumentalny). W cytowanym tekście "O Heglu i realizmie
politycznym" stwierdza on: "Do istniejącej rzeczywistości podejść należy także wedle
wskazań rozumu, a nie wskazań serca. Konserwatywny i Heglowski realizm łączą
się tu ze sobą w afirmację poglądu, że punktem wyjścia do wszelkich planów
politycznych jest świat zastany, taki jakim on przedstawia się zmysłom podmiotu
poznającego. Przeciwieństwem tego poglądu jest romantyczno-insurekcyjna wizja
kreacji planu nowego i sprawiedliwego świata, za pomocą uczucia i na podstawie
pojęć etycznych, gdzie zadaniem woli jest zrealizowanie tego ideału poprzez
czyn". Wielomski przeciwstawia
więc zarówno ideały, jak i pojęcia etyczne rozumowi. Zadaniem rozumu nie jest
poznawanie ideałów i realizowanie ich za pomocą woli poprzez czyny, lecz
poznawanie świata takim, jakim przedstawia się on zmysłom podmiotu poznającego.
Światopogląd Adama Wielomskiego, podobnie jak Hegla i całej nowożytnej tradycji
filozoficznej, napiętnowany jest dualizmem. Z jednej strony mamy bowiem "nagie
fakty", a z drugiej, "świat idei".
Dualizm taki obcy był filozofii
św. Tomasza z Akwinu. Jego empiryzm w sposób fundamentalny różni się od
empiryzmu nowożytnego, któremu hołduje Adam Wielomski. Przyjrzymy się więc bliżej
tomistycznej koncepcji realizmu politycznego. U św. Tomasza nie znajdziemy takiego
pojęcia jak "czyste fakty". Dla niego każdy byt jest nośnikiem
prawdy, dobra i piękna, a poznanie empiryczne ma właśnie służyć poznaniu
prawdy, dobra i piękna. Za Arystotelesem św. Tomasz wskazywał, że
ludzkie poznanie może być nakierowane na cele teoretyczne (theoria), praktyczne
(praksis) i wytwórcze (poiesis). W każdej z dziedzin, o ile rozum ma działać
prawidłowo, musi kierować się odpowiednią zasadą działania. Tomasz z Akwinu
wyróżnił więc potrójną dziedzinę działalności prawego rozumu: usprawniony
prawdą [prawy] rozum teoretyczny, usprawniony prawdą o dobru [prawy] rozum
praktyczny oraz usprawniony prawdą o pięknie [prawy] rozum wytwórczy.
Na gruncie tomizmu praktyczne działanie wtedy jest racjonalne,
kiedy przyświeca mu prawy rozum praktyczny. Ponadto, działanie takie musi być
skuteczne, to znaczy, dobro rzeczywiście musi zostać urzeczywistnione (a nie
pozostać w świecie "czystych idei"). Oznacza to, że działający musi
dobrze znać okoliczności, w których przyszło mu działać. Tomistyczna koncepcja
polityki jako nauki praktycznej zakłada bowiem umiejętność odpowiedniego
zastosowania prawdy o dobru do konkretnej sytuacji. W centrum klasycznej
koncepcji polityki znajduje się więc cnota fronesis,
czyli roztropności, która między innymi jest umiejętnością dobierania
właściwych środków prowadzących do osiągnięcia celu.
Tomistyczny konserwatyzm opiera się na modelu mądrościowym. Jak
pisze Mieczysław Gogacz, "Ten model
polega na liczeniu się z dobrem wszystkich ludzi. Trzeba tylko uwyraźnić w nim
ważną pozycję: prawdy i dobra, człowieka i Boga, w rozwiązaniach społecznych i
ekonomicznych. O tym modelu już mówi się na Zachodzie, nazywając go ładnie
modelem sapiencjalnym" (M. Gogacz, 2006, Życie społeczne w duchu
ewangelii, Warszawa, ss. 42-43). Tomistyczny konserwatyzm jest także wyrazem
logocentryzmu, zakładającego, że "wszechświat
jest w jakiś sposób uporządkowany i że kategorii takich jak dobro i zło nie da
się zrelatywizować" (Ewa Thompson: Wielka polska powieść, Rzeczy
Wspólne 9 (3/2012), http://www.rzeczywspolne.pl/2012/07/wielka-polska-powiesc/#more-1812).
Wracając do tez prezentowanych przez Adama Wielomskiego, należy
stwierdzić, że w świetle jego rozumienia konserwatyzmu, tomistyczna koncepcja politycznej
praksis także zdaje się być "romantycznym pseudokonserwatyzmem". W
końcu wyraźnie pisze on o modelu sapiencjalnym jako o ideologii "radykalnego
sprzeciwu wobec świata zastanego, gdzie empiryczna rzeczywistość zaczyna być
krytykowana przez pryzmat oderwanej od realiów wyidealizowanej rzeczywistości
pseudo-konserwatywnej". Odwołanie się do Logosu, jako właściwej
podstawy dla racjonalnej praktyki politycznej, zdaje się więc być dla
Wielomskiego, tak jak i dla Hegla, "patrzeniem w zaświaty"...
Adam Wielomski wrzuca więc do
jednego worka nurty utopijno-rewolucyjne oraz poglądy odwołujące się do
tradycji logocentrycznej i modelu sapiencjalnego. Heglowska formuła realizmu
politycznego była skutkiem odrzucenia przez niego tradycji logocentrycznej.
Antylogocentryczny porządek empiryczny zbudowany podczas Rewolucji Francuskiej był dla Hegla wyrazem
postępu i uzyskania przez "ducha" wyższego stopnia samoświadomości,
gdyż dzięki Rewolucji "Duch" skutecznie wyemancypował się od konieczności "patrzenia w
zaświaty" (czyli szukania prawdy, dobra i piękna). Natomiast Adam
Wielomski na gruncie przyjmowanego przez siebie "skrajnie empirystycznego
oglądu rzeczywistości" nie jest w stanie dokonać ani krytycznej, ani też pozytywnej oceny
porewolucyjnej rzeczywistości. Chyba że przy pomocy treści czysto religijnych.
Konserwatyzmowi Adama Wielomskiego
obce jest więc podstawowe założenie tomistycznego realizmu, które zakłada, że świat empiryczny zbudowany przeciwko
Logosowi, a więc taki, w którym nie będzie realizowane dobro i nie będzie
miejsca na prawdę i piękno, nie jest światem racjonalnym. Jest światem empirycznie realnym, i to
wszystko. Konserwatyzm reprezentowany przez Wielomskiego stoi więc w opozycji
do konserwatyzmu tomistycznego, natomiast jego stosunek do pruskiego, Heglowskiego
konserwatyzmu jest niejasny. Jedno nie ulega wątpliwości: jest to konserwatyzm
nowożytny, który zrywa z przedoświeceniową koncepcją polityki jako nauki
praktycznej, czyli sztuki rozpoznawania i roztropnego
realizowania dobra.
Na zakończenie należy
stwierdzić, że rzeczywistość nie jest dualistyczna, jak tego chce Adam Wielomski.
To nieprawda, że musimy wybierać między "patrzącymi w zaświaty" romantykami
i "twardymi empirystami". Tomistyczny konserwatyzm nie popada w żadną
z tych skrajności. On nakłada na człowieka obowiązek szukania prawdy, dobra i
piękna, jak również skutecznego urzeczywistniania ich w realnym świecie.
Czyżby Pani powróciła na konserwatyzm.pl? Sam tekst skomentuję później, jak będę miał czas na przeczytanie.
OdpowiedzUsuńBynajmniej. Nikt mnie nie pytał o zgodę na przedruk, ale nie zamierzam robić z tego afery :)
UsuńKonserwatysci popadli w afektowany idealizm filozoficzny.
OdpowiedzUsuńtak, zarzucając go innym, a sobie przypisując realizm. Tomistyczny realizm jest dla nich platońskim idealizmem...
OdpowiedzUsuńTak,widzialem to ostatnie na konserwatyzm.pl i mnie "zatkalo" jak to tam przeczytalem.
OdpowiedzUsuńCzy mozna prosic o Pani adres mailowy?
OdpowiedzUsuńJest w zakładce "Kontakt" :)
OdpowiedzUsuń