Cybernetyka
społeczna posługuje się rozróżnieniem na stereotypy i pojęcia, które
definiuje w następujący sposób. Stereotyp to wspólne dla określonej
grupy społecznej skojarzenia uproszczonej normy poznawczej z decyzyjną
(tzn. gotowością do działania lub działaniem), wywołane bodźcem w
postaci słowa-nazwy. Natomiast pojęcia to skojarzenia (normy) czysto
poznawcze wywołane bodźcem w postaci słowa-nazwy. To samo słowo-nazwa
może raz występować w roli stereotypu, a raz w roli pojęcia — w
zależności jakie skojarzenia wywołuje (J. Kossecki, Elementy nowoczesnej
wiedzy o sterowaniu ludźmi, s. 200). Niewątpliwie słowem-nazwą, które
występuje w obu tych funkcjach, jest „nacjonalizm”. Niestety, obie
funkcje często nie są rozróżniane, co skutkuje wprowadzeniem do wielu
prac naukowych, które zajmują się zagadnieniem nacjonalizmu, elementów
ideologicznych. W tendencję tę natomiast w żadnym stopniu nie wpisuje
się najnowsza książka profesora Bogumiła Grotta pt. „Dylematy polskiego
nacjonalizmu. Powrót do tradycji czy przebudowa narodowego ducha”.
Zalet
ukazania się tej pracy jest wiele. Na płaszczyźnie naukowej opracowanie
prof. Grotta stanowi systematyczne przedstawienie poglądów polskich
nacjonalistów z okresu od 1926 do 1949 r., a przez to pełni rolę porządkującą
materię, która obrosła wielu ideologicznymi mitami. Na płaszczyźnie
walki światopoglądowej wyniki analizy przeprowadzonej przez autora mogą
być używane w celu rozbrajania stereotypu nacjonalizmu, który jest
jednym z najważniejszych stereotypów funkcjonujących w obecnej
przestrzeni publicznej. Jest jeszcze jeden równie ważny aspekt tej pracy
— nie ma ona charakteru wyłącznie opisowego, gdyż autor przedstawiając
poglądy polskich nacjonalistów stawia pytania o ich ocenę, a tym samym
aktualność — praca stanowi więc zaproszenie do dyskusji na temat
możliwego kształtu także współczesnej formacji narodowej.
Jak
już zostało wspomniane, książka koncentruje się na polskim
nacjonalizmie z okresu od 1926 do 1949 r., a więc od czasu utworzenia
Obozu Wielkiej Polski aż do śmierci jednego z jego najważniejszych
przedstawicieli, Adama Doboszyńskiego. Przedstawienie poglądów polskich
nacjonalistów poprzedzone jest omówieniem najważniejszych nacjonalizmów
europejskich, a więc przede wszystkim niemieckiego rasizmu, ukraińskiego
darwinizmu społecznego, włoskiego faszyzmu, Akcji Francuskiej, karlizmu
i salaryzmu. Przedstawienie kontekstu europejskiego służyło
zobrazowaniu przyjętego przez autora założenia, iż nie należy mówić o
jednym nacjonalizmie, gdyż różnice pomiędzy nacjonalizmami
wykształconymi w różnych państwach są tak znaczne, że nie można stawiać
między nimi znaku równości. Ponadto autor chciał wyraźnie zaznaczyć, że
pojęcia nacjonalizmu nie należy utożsamiać wyłącznie z rasizmem i
szowinizmem, gdyż taka definicja jest trafna w przypadku np.
nacjonalizmu niemieckiego, ale zupełnie nieadekwatna w przypadku np.
nacjonalizmu polskiego. Autor krytykuje więc manierę wielu naukowców,
którzy nie znając specyfiki Europy Środkowo-Wschodniej posługują się
zachodnimi schematami interpretacyjnymi, zawężającymi pojęcie
nacjonalizmu do ideologii radykalnej i rasistowskiej. Należy także
wspomnieć o tym, iż autor obszerniej przedstawił nacjonalizm niemiecki,
gdyż jego rozwój był największym źródłem zagrożenia dla narodu
polskiego, a to siłą rzeczy zmuszało przedstawicieli polskich elit do
postawienia pytania o skuteczne zabezpieczenie interesów polskiego
narodu, co znowu wpływało na kształt polskiego nacjonalizmu.
W
części wprowadzającej autor wskazuje na kilka podstawowych różnic
leżących u podstaw poszczególnych prądów nacjonalistycznych. Prof. Grott
wskazuje między innymi na to, iż nacjonalizm rasistowski zastąpił
dualizm dobra i zła dualizmem siły i słabości. Takiego stanowiska
natomiast nie znajdziemy w tych prądach nacjonalizmu, które odwołują się
do etyki katolickiej. Autor wskazuje także na rozróżnienie między tymi
prądami nacjonalizmu, które dążyły do stworzenia nowego człowieka i
nowej kultury, co było charakterystyczne np. dla faszyzmu, a
nacjonalizmami tradycjonalistycznymi, które sprzeciwiały się planom
takiej totalnej przebudowy społeczeństwa. Co jest wspólne wszystkim
prądom nacjonalistycznymi, to antyliberalizm, czyli krytyka poglądu
traktującego społeczeństwo jako sumę wolnych atomów, które względem
własnej wspólnoty politycznej posiadają coraz więcej praw, a coraz mniej
obowiązków. Jednakże uzasadnienie takiej krytyki, jak również postulaty
z niej wynikające, są w poszczególnych prądach nacjonalizmu zupełnie
odmienne, stąd zdaniem autora, nie mogą być wrzucane do jednego worka
np. z narodowym socjalizmem.
Przedstawiając
polski nacjonalizm autor przyjął podział na nacjonalizm
tradycjonalistyczny i modernizacyjny, w którym to wyraża się zawarty w
tytule książki dylemat polskiego nacjonalizmu. W omawianym przez autora
okresie pierwszy nurt, czyli endecja, rozwijany był w ścisłym związku z
religią katolicką i znajdował się pod dużym wpływem tradycjonalistycznej
krytyki nowożytnego świata. Drugi nurt to antykatolicka i
pro-modernizacyjna Zadruga. Jak stwierdza autor: „Dorobek obydwu nurtów
ideologicznych jest […] doskonałym dowodem na to, iż nacjonalizmy mogą
być diametralnie różne od siebie i bazować na zupełnie innych
wartościach, o czym bardzo często się nie mówi”. Ze względu na jej
dominujący wpływ, omówieniu dorobku endecji poświęcona jest większa
część książki. Swoją analizę autor rozpoczyna od przedstawienia głównych
zrębów światopoglądu narodowej demokracji z okresu ukształtowania się
Obozu Wielkiej Polski. Następnie przechodzi do omówienia obydwu nurtów
Obozu Narodowo-Radykalnego, które odłączyły się od Stronnictwa
Narodowego. Autor omawia także koncepcje wypracowywane przez
przedstawicieli wszystkich tych środowisk w czasie II wojny światowej. W
książce nie zabrakło także skrótowego przedstawienia poglądów polskich
faszystów, których zasięg oddziaływania był jednakże marginalny.
Autor
poświęca sporo uwagi definicjom narodu wypracowanym przez
przedstawicieli endecji. Wskazuje na nieobecność wśród nich definicji
odwołujących się do kryterium rasowej przynależności. Większość z nich
natomiast traktuje naród jako „duchową jedność przeszłych, obecnych i
przyszłych pokoleń, spojonych wspólną historią, najczęściej wspólnym
językiem i kulturą oraz świadomością wielkiej wagi tak rozumianego dla
nich wspólnego mianownika”. Koncepcję państwa narodowego endecy
przeciwstawiali koncepcji państwa liberalnego, którego członkowie
troszczą się wyłącznie o swoje aktualne interesy, natomiast nie czują
się odpowiedzialni za „sprawy dziejowe narodu”. W przypadku państwa
narodowego przedmiot troski nie pokrywa się więc z sumą obywateli i ich
aktualnych problemów, jak to ma miejsce w państwie demoliberalnym. Autor
podkreśla, że tak pojmowana koncepcja narodu nie kłóci się z koncepcją
uniwersalizmu, uniwersalizm ten jest jednak inaczej pojmowany, niż w
przypadku liberalizmu. Jak pisze jedna z przywoływanych przez prof.
Grotta publicystka zajmująca się problematyką narodu: „Kultura narodowa
[…] posiadając własne znamienne cechy, spoczywać jednak może na podłożu
kultury szerszej; tak np. kultury odrębne narodów europejskich wyrastają
na podłożu katolickim i grecko–rzymskim”. Jednej, wspólnej definicji
narodu środowisko endeckie nie wypracowało; niektórzy publicyści
bardziej podkreślali obiektywny fakt przynależności do określonej
kultury, inni natomiast subiektywny moment wyboru takiej przynależności.
Najczęściej naród pojmowany był jako poszerzona rodzina, związek
wyrosły na bazie tradycji historycznej i kultury, a nie traktowany jako
wspólnota pochodzenia biologicznego. Jak podkreśla prof. Grott, żadna z
endeckich koncepcji narodu nie zawierała planów przebudowy polskiego
charakteru narodowego czy wychowania „nowego człowieka”: „Tradycjonalizm
tej formacji ideowo–politycznej nakazywał raczej czerpać z przeszłości i
wystrzegać się wszelkich rewolucyjnych zmian. Strzegł on też przed
szowinizmem.”
Jednym
z naczelnych haseł wśród kręgów obozu narodowego stał się postulat
walki z „wiekiem XIX”, który postrzegany był jako ucieleśnienie formacji
ideologicznej, której wyrazem był liberalizm, a także socjalizm.
Krytyka ta odbywała się jednakże — w przeciwieństwie do faszyzmu czy też
rasizmu — z punktu widzenia światopoglądu personalistycznego. Jak
wskazuje prof. Grott, z czasem podstawą doktryny narodowej demokracji
stała się filozofia św. Tomasza z Akwinu, a punktem odniesienia
chrześcijańskie średniowiecze. Nacjonalizm tradycjonalistyczny
najpełniej został rozwinięty w pismach Doboszyńskiego, którego ideałem
był średniowieczny porządek społeczny, wraz z korporacjonizmem,
zdecentralizowanym państwem i zdekoncentrowaną gospodarką.
Tradycjonalizm Doboszyńskiego wyrażał się miedzy innymi w krytycznym
podejściu do procesów industrializacji, których skutkiem była
proletaryzacja społeczeństwa i narastanie w nim postaw
materialistycznych. Doboszyński, podobnie jak większość endeków,
krytykował zdominowanie polskiej gospodarki przez międzynarodowy
kapitał. Odwołując się do katolickiej nauki społecznej endecy
podkreślali społeczną rolę własności, w tym przede wszystkim rodzinnej.
Ich ideałem były małe warsztaty rzemieślnicze, które miały zastąpić
wielkie fabryki, a tym samym zatrzymać procesy wspomnianej
proletaryzacji społeczeństwa. Wpływ na kształtowanie się
tradycjonalistycznego światopoglądu endecji miały także pisma
Bierdiajewa, a szczególnie jego krytyka techniki i postulaty powrotu do
„form prostszych”. Personalizm był podstawą zarówno światopoglądu SN,
ONR-ABC i ONR-Falangi, jednakże w przypadku tego ostatniego ugrupowania
był on osłabiony przez program podkreślający rolę silnego państwa.
Prof.
Grott szczegółowo omawia propozycje ustrojowe wysuwane przez
poszczególnych przedstawicieli katolickiego nacjonalizmu, a także omawia
ich stosunek do kwestii mniejszości narodowych. Nie wchodząc głębiej w
te zagadnienia stwierdzić można, że dominowały w nich propozycje
asymilacji przedstawicieli niektórych mniejszości narodowych oraz
wydalenia ludności żydowskiej.
W
dalszej części opracowania autor przedstawia poglądy poszczególnych
ugrupowań ukształtowane pod wpływem okupacji, pokazując, że nie zaszły w
nich większe zmiany światopoglądowe, natomiast można mówić o
przesunięciu pewnych akcentów. Prof. Grott zatrzymuje się nad toczoną
wśród endeków dyskusją na temat przyczyn klęski Polski w 1939 r., a
także na planach urządzenia państwa polskiego i Europy po zakończeniu
wojny. Przykładowo autor przytacza popularny w tym środowisku pogląd, iż
jedną z przyczyn klęski Polski była długość polsko-niemieckiej granicy,
stąd postulowano skrócenie jej po wojnie z 1900 do 369 km. Skrócenie
takie miałoby się dokonać poprzez ustanowienie jej na Odrze. Autor
przedstawia także opracowane przez kilku przedstawicieli endecji idee
reslawizacji Niemiec Wschodnich, jak również konkretne inicjatywy
podjęte w celu wspierania politycznej niezależności Serbołużyczan. Żywo
dyskutowanym zagadnieniem była kwestia nowej konsolidacji Europy
Środkowo-Wschodniej, dzięki której po wojnie miano definitywnie
uniemożliwić realizację niemieckiej koncepcji mitteleuropy, a także
odeprzeć zagrożenie ze strony Rosji. W takiej konsolidacji Polsce
miałaby przypadać rola przywódcza — jak wskazuje prof. Grott, koncepcje
te nabierały coraz większego rozmachu, by w końcu przybrać postać
koncepcji Polski Trzech Mórz oraz Imperium Narodu Polskiego.
Autor
polemizuje dalej z tezą, iż rzekomo w czasie wojny endecja ulegała
„faszyzacji”. Jego zdaniem endecja nadal utrzymywała się na pozycjach
tradycjonalistycznych, popierając m.in. ideę politycznej
decentralizacji. Jej myśl gospodarcza nadal nacechowana była silnym
antykapitalizmem i antyindustrializmem, które w przeciwieństwie do
światopoglądu lewicowego, wyrastały z katolickiego korporacjonizmu. Z
tym ostatnim powiązane były poglądy historiozoficzne reprezentowane w
tym środowisku, czyli wiara „w bliskość zwycięstwa »spirytualizmu« nad
»materializmem«”. Jak pisze autor referując podzielaną przez wielu
endeków interpretację współczesnych im wydarzeń: „wojnę prowadzą jedynie
siły materialistyczno–naturalistyczne: hitleryzm, bolszewizm i
kapitalizm. Gdy siły te, w wyniku przerażających ogromem i ofiarami
zmagań, zostaną stłamszone, do głosu dojdą już czynniki nowe —
dojrzewające i wzrastające w siły, prądy idealistyczne. Ich powstanie i
przyszłe zwycięstwo odczuwano już przed obecną wojną, pisząc o »nowym
średniowieczu«”. I dalej „Drugą wojnę światową publicyści endeccy często
traktowali jako wojnę o charakterze sakralnym, a nie jedno ze starć o
nowe granice czy strefy wpływów albo źródła surowców. Wojna ta miała być
według takich poglądów haraczem płaconym przez Europę za odejście od
ideałów katolickich. Starano się też interpretować jej głębszy sens jako
walki dwóch światów: chrześcijańskiego i pogańskiego. Miała być
ostatnim zrywem świata materialistycznego oraz początkiem nowego ładu —
powrotu do średniowiecza i dominacji zasad chrześcijańskich w życiu
społeczeństw oraz odrodzenia religijnego”. Przyjmując taki punkt
widzenia zwolennicy tego poglądu uzasadniali polskie męczeństwo potrzebą
realizacji misji dziejowej Polski.
Prof.
Grott zajmuje się także kwestią stosunku polskich nacjonalistów
katolickich do sprawy eksterminacji Żydów przez Niemców. Autor
przypomina, iż żaden oficjalny nurt w kulturze i ideologii polskiej nie
zawierał postulatów eksterminacji Żydów, gdyż takie „rozwiązanie po
prostu nie mieściło się w jej ramach. Natomiast Niemcy wytworzyli cały
szereg idei, będących wykwitem ich kultury, które prowadziły właśnie do
takich »rozwiązań«, jakie znamy z przeszłości, a przynajmniej je
ułatwiały. […] Generalizując możemy powiedzieć śmiało, iż oficjalna
kultura polska, reprezentowana przez warstwy przewodnie, była kulturą
humanistyczną, niezależnie od słów krytyki, które można by i pod jej
adresem skierować. Natomiast oficjalna kultura niemiecka zawierała wiele
pierwiastków prowadzących na zupełne manowce. […] Warto pamiętać, że w
latach trzydziestych ubiegłego wieku mawiało się nawet o »wychodzeniu
Niemiec z Europy«”. Prof. Grott podkreśla, że wielu przedstawicieli
środowisk narodowych udzielało w czasie wojny pomocy Żydom. Jednakże
neguje dość często pojawiające się twierdzenie, iż było to wynikiem
zmiany ich światopoglądu, która rzekomo miała się dokonać pod wpływem
tamtych dramatycznych wydarzeń. Zdaniem prof. Grotta taka postawa
przyjęta w stosunku do konkretnych osób wynikała z zasad etyki
katolickiej; natomiast na płaszczyźnie ideologiczno-politycznej ich
krytyczny stosunek do możliwości integracji społeczności żydowskiej ze
strukturami polskiego państwa narodowego pozostał niezmieniony.
Przechodząc
do podsumowania tej zasadniczej części pracy należy stwierdzić, że
autor utożsamia się z personalizmem, leżącym u podstaw światopoglądu
narodowej endecji. Krytycznie odnosi się jednak do jego
tradycjonalistycznego oblicza: „Nad myślą gospodarczą całego obozu
narodowego ciążył dogmat, który można nazwać antyproletaryzmem i
wchodził on, rzec by można, w ostry konflikt z potrzebą budowy
autentycznie silnej i wielkiej Polski, co ściśle łączyło się z jej
industrializacją i tym samym liczebnym rozwojem klasy robotniczej.”
Prof. Grott zwraca uwagę na to, że przede wszystkim w obliczu
katastrofalnego dla Polski przebiegu obydwu okupacji, endecja powinna
była dokonać pewnych przewartościowań w obrębie własnego światopoglądu,
co jednak nie miało miejsca. Dlatego też stwierdza krytycznie:
„Dekoncentracja przemysłu, korporacjonizm, uwłaszczenie, to były środki,
przy pomocy których Doboszyński starał się zapewnić realizację w życiu
praktycznym zasad światopoglądu wyznawanego przez siebie. Mamy tu więc
do czynienia z prymatem światopoglądu nad wymogami bezpieczeństwa
narodowego, które ze względu na bardzo trudną sytuację geopolityczną
Polski wymagało przyśpieszonego rozwoju, a przede wszystkim rozbudowy
industrialnej.”
Przechodząc
do omówienia dorobku Zadrugi autor wskazuje na komplementarność
modernistycznego i tradycjonalistycznego nurtu polskiego nacjonalizmu,
która polegała na odwrotności i wzajemnym wykluczaniu się obydwu tych
nurtów. Podczas gdy endecy postulowali utworzenie Katolickiego Państwa
Narodu Polskiego, i Polsce — ze względu na powiązaną z polskością
katolickość — przypisywali misję dziejową przeprowadzenia innych narodów
do „nowego średniowiecza”, Zadruga właśnie w katolicyzmie upatrywała
głównej przyczyny polskiego zacofania. Ruch zadrużny stanowił więc
reakcję neopogańską na hasła głoszone przez polskich nacjonalistów
katolickich.
Twórca
Zadrugi —Stachniuk — przejął od Maxa Webera tezę o protestantyzmie jako
źródle duchu kapitalizmu, a tym samym czynniku postępowym. Stąd
wywodził się jego pogląd o katolicyzmie, jako religii odpowiedzialnej za
cywilizacyjne zacofanie społeczeństwa polskiego. Jego krytyka kierowana
pod adresem katolicyzmu była krytyką totalną — postulowana przez niego
przebudowa ducha polskiego miała nastąpić poprzez zupełne zniszczenie
katolicyzmu. Dzięki temu, społeczeństwo polskie miało wreszcie zostać
wprzęgnięte w proces modernizacyjny. Prof. Grott wskazuje na
podobieństwa między poglądami Stachniuka i Brzozowskiego: „Jak wiemy, z
obydwiema tymi postaciami kojarzy się pojęcie nacjonalizmu. […] Tak u
Brzozowskiego, jak i u Stachniuka, mimo różnicy epok, w których
działali, dominowało przeświadczenie, że naród polski jest zagrożony w
swoim bycie. Zagrożenie to dotyczyło naporu ze strony innych narodów czy
państw. Obydwaj mieli też mocne poczucie, że powodzenie w zmaganiach z
innym narodem jest ściśle uzależnione od powodzenia w walce z przyrodą,
które równa się niemal całkowicie pomyślności gospodarczej, a w
konsekwencji co najmniej równorzędności technicznej i militarnej w
stosunku do nieprzyjaciół. Taka współzależność powinna więc wyznaczać
zasób wartości, którymi miałby się kierować naród, aby realizować swoje
cele, tj. utrzymać się na powierzchni życia.” Stąd też obydwaj szukali
sposobu na podniesienie poziomu gospodarczego narodu polskiego, a w
swoich próbach przeciwdziałania jego niedorozwojowi byli wrogami
tradycji.
Prof.
Grott w swojej pracy dobitnie pokazuje dylemat, przed którym stał i
ciągle stoi polski nacjonalizm. Z jednej strony nacjonalizm katolicki
przypisywał Polsce dziejową misję prowadzenia walki z materializmem,
niszczącym duchową tkankę Europy. Katolickie Państwo Narodu Polskiego
miało być ponadto liderem w naszym regionie Europy, a więc ośrodkiem
przyciągającym narody ościenne. Z drugiej jednak strony ten nurt
polskiego nacjonalizmu ignorował procesy zachodzące w państwach
ościennych, które właśnie na skutek industrializacji dysponowały
materialną przewagą, umożliwiającą im — jak pokazała historia —
unicestwienie państwa polskiego, a tym samym definitywnie
uniemożliwienie mu realizacji jego rzekomego posłannictwa (nie
wspominając o roli leadera regionu). Na potrzebę modernizacji Polski
wskazywał natomiast neopogański nurt polskiego nacjonalizmu. Jak to już
zostało wspomniane, autor utożsamia się ze światopoglądem
personalistycznym, zadaje sobie jednak pytanie o możliwość skutecznej
obrony tego światopoglądu w świecie, który od niego już dawno odszedł.
Co więcej, polskim nacjonalistom katolickim stawia zarzut, iż poprzez
nieumiejętność skutecznego zabezpieczenia interesów narodu polskiego
sami stali się wręcz współodpowiedzialni za zło popełnione na nim przez
jego wrogów: „Wypadki bowiem pokazały aż nadto dobitnie, że poszanowanie
osoby ludzkiej w doktrynach i głoszonych szeroko hasłach nie uchroniło
jej przed staniem się ofiarą zbrodni popełnianych przez innych, którzy
zdołali stworzyć wielkie potencjały. Niezdolność do stawienia im
skutecznego oporu była równoznaczna z dopuszczeniem do podeptania
wszelkich możliwych norm etycznych i wywołaniem morza cierpień. Ktoś
powiedział, że słabość bywa czasem niemoralna! Przykład Polski wskazuje
na słuszność tej maksymy!”.
Pytanie,
które czytelnikowi zadaje autor książki dotyczy więc tego, czy element
modernizacyjny i katolicko-personalistyczny rzeczywiście muszą się
wykluczać, jak twierdzili zarówno endecy, jak i zadrużanie? Czy
rzeczywiście jesteśmy skazani na wybór między skazanym na wymarcie
katolickim skansenem a nowoczesnym neopogaństwem z jego
materialistycznym światopoglądem? Na szczęście znajdujemy się w
sytuacji, kiedy postawienie takiego pytania jest jeszcze możliwe. Jeśli
jednak nie podejmiemy dyskusji na ten ważki temat, do której zaprasza
nas prof. Grott w swojej najnowszej książce, „duch historii” podejmie tę
decyzję za nas. Myślę, że w wiadomym kierunku.
Przekładając
kwestie poruszane przez autora w omawianej pracy na aktualną sytuację
polskiej formacji narodowej, na zakończenie należy stwierdzić, że Polacy
reprezentujący światopogląd katolicko-narodowy muszą zdawać sobie
sprawę z tego, że nie bez własnej winy dały sobie przyczepić łatkę
„moherów” czy też „kiboli”. Naprzeciwko nich stoi bowiem UE, która jest
główną siłą modernizującą społeczeństwo polskie, i to na jego własne
życzenie. Zdecydowana większość społeczeństwa polskiego łaknie
dołączenia do narodów nowoczesnych, i chce żyć tak, jak żyją Niemcy czy
Anglicy. Do poświęcania się dla odnowy moralnej całej ludzkości
natomiast się nie garnie. Siły katolicko-narodowe odzyskają więc wpływ
na naród polski tylko pod warunkiem, że zaproponują mu koncepcję
atrakcyjniejszą niż tę, którą prezentuje Bruksela. Oby książka profesora
Grotta stała się dla nich impulsem do stworzenia takiej właśnie
koncepcji.