2.15.2013

"Niemiecka piotrofobia"

Chyba w żadnym innym kraju papież Benedykt XVI nie był traktowany z taką wrogością, jak w swojej własnej ojczyźnie. Od początku swojego pontyfikatu Niemcy wytykiwali mu przede wszystkim konserwatyzm, co w RFN uchodzi za wyjątkowo ciężki zarzut.[i] W wywiadzie udzielonym kilka miesięcy temu portalowi PCh24,  katolicka niemiecka publicystka Gabriele Kuby stwierdziła nawet: "Wasz kraj miał Jana Pawła II, my mamy Benedykta, ale różnica pomiędzy naszymi krajami polega na tym, że wy kochaliście swojego papieża, a my naszego nienawidzimy. Nigdzie wszak nie walczy się z nim tak ostro, jak w jego własnej ojczyźnie." (http://www.pch24.pl/gender-spelnia-zyczenie-engelsa,6719,i.html#ixzz2KnT2OQaW). 

Po ogłoszeniu abdykacji przez papieża, ta sama autorka nie szczędzi słów krytyki pod adresem swoich rodaków:  

"To, że jego naród zwalczał i szkalował go w nieprzerwanym i huraganowym ogniu mediów, musiało być dla tak wrażliwego człowieka, jakim jest Ojciec Święty, czymś niesłychanie bolesnym. „Przyszedł do swoich, a swoi go nie przyjęli” – tak o Synu Bożym pisał św. Jan w prologu do swojej Ewangelii. Benedykt XVI jako Jego wysłannik podzielił ten los. Jak Jezus doświadczył zdrady przez kogoś, kogo kochał „jak syna”. (…) Jego ostatnią, ważną próbą wzbudzenia w ludziach gotowości do otworzenia serc Panu, który puka do naszych drzwi, było ogłoszenie Roku Wiary. Jednakże w Niemczech papieskie wezwanie pozostaje bez echa. Sekularyzacja? – a cóż to takiego, pytają ci, którzy żyją według wskazówek tego świata. (…) To jest Papież, którego duch nieprzerwanym strumieniem jako współpracownik prawdy z łagodnością i dobrocią wskazywał ludziom wąską ścieżkę prowadzącą do Boga oraz uświadamiał, że rzeczywiście można nią podążać. Wszyscy ci krytycy i reformatorzy, którzy chcieliby dopasować Kościół do ducha czasu, wzywają ludzi do pójścia szeroką drogą. Tyle tylko, że ma ona jedną wadę: nie prowadzi do Boga. (…) Błogosławieństwo Urbi et Orbi w Święta Wielkanocne będziemy przyjmowali z rąk nowego Papieża. Jaka szkoda, że w Niemczech zmarnowaliśmy szansę do nabrania otuchy dzięki temu wielkiemu Papieżowi" (http://www.naszdziennik.pl/wp/23973,veritatis-splendor.html). 


W podobnym komentarzu, który najpierw ukazał się w języku niemieckim, autorka dodaje, że kolejny papież nie będzie Niemcem, i "wieczne aroganckie zrzędzenie niemieckich katolików" (das ewige überhebliche Genörgel deutscher Katholiken) trafi w próżnię. Niemieckiemu Kościołowi zarzuca, że jest sparaliżowany przez "państwową gwarancję bogactwa" (czyli uzależnienie od podatku kościelnego), biurokratyczny aparat oraz lawirowanie między prawdą a panicznym strachem przed mediami, co sprawia, że nie jest on w stanie przyjąć inspirujących wskazówek swojego pierwszego pasterza (http://www.kath.net/detail.php?id=40048). 

Również arcybiskup Kolonii kard. Joachim Meisner otwarcie przyznał, że zawsze czuł się osobiście zraniony pogardliwym traktowaniem papieża przez rodaków. Jak donosi DW, w portalu internetowym „Frankfurter Rundschau” Meisner powiedział : "Zawsze czułem się osobiście urażony pogardliwym i zjadliwym tonem, w jaki mówiono w Niemczech o papieżu. Wielu Niemców „nie ma poczucia własnej wartości, wręcz dumy” z tego, że po blisko 500 latach znów Niemiec „przejął funkcję, z którą łączy się taka odpowiedzialność globalna” (http://www.dw.de/arcybiskup-kolonii-atakuje-niemc%C3%B3w-za-pogardliwe-traktowanie-papie%C5%BCa/a-16593508).

W podobnym tonie wypowiedziała się także inna niemiecka katolicka publicystka, Petra Lorleberg. W komentarzu pt. "Nigdy nie byliśmy papieżem" (nawiązującym do słów "Jesteśmy papieżem" umieszczonych na okładce "Bild Zeitung" po wyborze kardynała Josepha Ratzingera na papieża) stwierdza m.in.: "Jesteśmy współodpowiedzialni. Współodpowiedzialni za tę abdykację i jej konsekwencje. To MY z olbrzymim nieposłuszeństwem, uporem i awanturnictwem (…) wyhamowaliśmy pontyfikat, który nie miał wielu sobie podobnych. My sami, którzy dzielimy z papieżem tę samą narodowość, język i wiarę, zadbaliśmy o to, by nie mógł on rozwinąć skrzydeł. Tak długo toczyliśmy nasze dialogi i monologi, aż pozbawiliśmy go sił. Począwszy od niektórych kardynałów i biskupów, a skończywszy na wielu malutkich świeckich w zapomnianych wiejskich kościołach, chcieliśmy upiec swoją własną pieczeń" (http://www.kath.net/detail.php?id=40057). 

Pod tekstem Petry Lorleberg komentarz umieścił znany niemiecki publicysta katolicki Martin Lohmann. Swoją wypowiedź zatytułował: "Niemiecka piotrofobia" (Deutsche Petrusphobie). Lohmann pisze m.in.: "W Niemczech było i jest zbyt wielu, którzy wcale nie CHCIELI zrozumieć tego wspaniałego następcy Piotra! Było zbyt wiele gotowej do ataku wrogości w stosunku do Benedykta XVI ze strony "własnego" Kościoła. Być może istnieje nawet wewnętrzny związek międy naszą lokalną piotrofobią (…) a katofobią. Kościół w Niemczech, który za bardzo uroił sobie bycie Niemieckim Kościołem, jest obciążony kompleksami i niedojrzałością. (…) Pilnie potrzebujemy uwolnienia z zawinionego przez nas zamknięcia się! I wypłynięcia na szerokie wody katolickiego świata!"   

Trudno nie wyczuć tej "niemieckiej piotrofobii" w artykułach komentujących abdykację papieża, które ukazały się w niemieckiej prasie. Najmocniejsze stwierdzenia padły ze strony redakcji "Der Spiegel". W swoim tekście  Philipp Gessler przekonuje, że Ojciec Święty przejdzie do historii wyłącznie ze względu na swoją abdykację: "W swoim rodzinnym kraju był postacią mocno polaryzującą nastroje i zablokował Kościołowi Katolickiemu bardzo potrzebną odnowę. Benedykt XVI nigdy nie wyrósł poza dawnego siebie, konserwatywnego profesora teologii Josepha Ratzingera. Papież nigdy nie budował mostów, tak jak powinien robić Pontifex Maximus. Tutaj, w Niemczech, jego wybór doprowadził do narastającego podziału wewnątrz Kościoła. Z jednej strony byli rozczarowani zwolennicy przebrzmiałych reform. Z drugiej fundamentaliści podtrzymujący tradycję oraz samozwańczy strażnicy wiary, którzy chcieli cofnąć zegar historii do czasów sprzed soboru watykańskiego II” 
(http://www.rp.pl/artykul/980038.html?p=1).[ii] Natomiast zdaniem dziennikarza gazety "Sueddeutsche Zeitung" Benedykt XVI abdykując okazał historyczną wielkość: "Gorzkie, a wręcz tragiczne jest jednak to, że papież w ciągu całego pontyfikatu tylko ten jeden raz zdobył się na zerwanie łańcuchów tradycji i to dopiero na pożegnanie" (http://www.fronda.pl/a/niemiecka-i-rosyjska-prasa-krytykuje-benedykta-xvi-robie,26131.html).[iii] 

Za te i inne wypowiedzi, suchej nitki na swoich rodakach nie pozostawił Klaus Kelle. W opublikowanym w "Rheinische Post" felietonie pt. "Po wycofaniu się papieża: ogień ze wszystkich dział" (Nach Papst-Rückzug: Feuer frei aus allen Rohren) pisze, że w ostatnich dniach Kościół katolicki i papież spotkały się w Niemczech z taką formą odrzucenia, która straciła wszelki umiar: "Reakcje części niemieckiej opinii publicznej każą mi wątpić w rozumność niektórych moich rodaków. Na forach internetowych i w serwisach społecznościowych, takich jak Facebook a szczególnie Twitter, wrogowie Kościoła podsycają – inaczej tego nie mogę nazwać – nienawiść. "Papież ożenił się ze swoim przyjacielem i musiał abdykować" można by jeszcze podciągnąć pod satyrę. Ale takie wypowiedzi jak "Skończyli się chłopcy do wykorzystywania seksualnego?" albo "Nie będzie poświęcania się do ostatniego oddechu? Nie uczył się pilnie w Hitlerjugend" przekraczają granice krytyki dopuszczalnej w cywilizowanym społeczeństwie. Takim formom okazywania pogardy nikt się nie sprzeciwia – a w mediach to już w ogóle". Autor wskazuje dalej, że sprawę abdykacji papieża, prawie wszystkie niemieckie media wykorzystują do tego, żeby wypowiedzieć smogli przeciwnicy Kościoła katolickiego i obecnego papieża: "Uta Ranke-Heinemann i Horst Herrmann, których Kościół pozbawił prawa nauczania, mogą teraz tak się popisywać, że aż huczy. Heiner Geißler "wie", czym tak naprawdę jest Watykan, i nawet pastor telewizyjny Fliege został zaproszony jako ekspert. A "Handelsblatt" udzielił forum przewodniczącej Zielonych Claudii Roth do wygłoszenia typowej litanii na temat moralności seksualnej – celibatu – kapłaństwa kobiet – odnowienia.  Czy ta gazeta co najmniej poprosi Kardynała Meisnera o komentarz na temat niezbędnych reform u Zielonych? (…) Nawet jeśli nie podziela się jego światopoglądu, to gdzie pozostaje zwykły szacunek do niezwykle wykształconego i wnikliwego myśliciela?" (http://www.rp-online.de/politik/deutschland/kolumnen/politischinkorrekt/nach-papst-rueckzug-feuer-frei-aus-allen-rohren-1.3196645). 

Patrząc na historię "niemieckiej piotrofobii" uderza mnie jedna rzecz. Ci, którzy najgłośniej krzyczeli o konieczności wyzwolenia Niemców spod jarzma "rzymskiej niewoli" jednocześnie chętnie i bez żadnego sprzeciwu podporządkowywali się przywódcom państwa niemieckiego. Tak było w Prusach, w Cesarstwie Niemieckim i nazistowskiej III Rzeszy. Dokładnie tej samej tradycji hołduje wielu mieszkańców demokratycznej Republiki Federalnej Niemiec. Wystarczy tylko przypomnieć, jak kilka lat temu kanclerz Angela Merkel domagała się od papieża wyjaśnień za to, że zdecydował się na zdjęcie ekskomuniki z bractwa kapłańskiego lefebrystów, którego jeden z przedstawicieli negował Holokaust. Natomiast w reakcji na słowa papieża dotyczące epidemii AIDS w Afryce, niemieckie minister zdrowia i współpracy, Ulla Schmidt i Heidemarie Wieczorek-Zeul, we wspólnej deklaracji stwierdziły, że „prezerwatywy ocalają życie zarówno w Europie, jak i na innych kontynentach” i że „obecna współpraca na rzecz rozwoju musi dać ubogim dostęp do środków planowania rodziny, do których zalicza się także używanie prezerwatyw; każda inna postawa byłaby nieodpowiedzialna” (za: http://www.opoka.org.pl/biblioteka/Z/ZD/edycjaswpawla_ratzinger.html). Takie właśnie postawy niemieckich polityków w stosunku do papieża i Kościoła katolickiego, przez większość Niemców przyjmowane są z aplauzem. 

Tak to już jest z naszymi zachodnimi sąsiadami. Zamiast słuchać nauki Kościoła, wolą wierzyć w zapewnienia swoich kolejnych przywódców o dokonującym się postępie i podążaniu ludzkości w stronę świetlanej przyszłości. Mają do tego prawo. Powinni jednak szanować wybór tych, którzy większym zaufaniem darzą papieża niż niemieckich polityków. 





[i] W tym kontekście warto przytoczyć fragment rozmowy, którą przeprowadził dziennikarz Frondy z prof. Krasnodębskim:

Jarosław Wróblewski: Na konferencji w siedzibie Episkopatu Polski, po ogłoszeniu decyzji o abdykacji Papieża. Kardynał Nycz odpowiedział jednemu z dziennikarzy, niejako protestując, aby nie określał on Benedykta XVI jako konserwatywnego, bo jest to kalka medialno-niemiecka. Czy określenie konserwatysta w Niemczech oznacza epitet?

Prof. Krasnodębski:  Tak, jest to bardzo negatywne określenie. Kiedyś jak nazwałem tak studenta to się śmiertelnie na mnie obraził, jakbym powiedział o nim coś bardzo złego. To określenie w Niemczech można porównać do fundamentalisty, nie rozumiejącego świata, kogoś kompletnie anachronicznego, przestarzałego. Dlatego młody człowiek nie chciał być tak określony. To słowo jest tu moralnie źle nacechowane, w znaczeniu; odbieranie prawa innym, bycie nietolerancyjnym (http://www.fronda.pl/a/prof-krasnodebski-o-niemieckiej-reakcji-na-decyzje-bendykta-xvi-padla-reduta,26176.html).

[ii] W swoim tekście Gessler przypuszcza tak agresywny atak na Benedytka XVI, że nie powstydziłby się go żaden z klasyków marksizmu-leninizmu: http://www.spiegel.de/panorama/ruecktritt-von-papst-benedikt-xvi-bilanz-seines-pontifikats-a-882626.html.

13 komentarzy:

  1. "Tak było w Prusach, w Cesarstwie Niemieckim i nazistowskiej III Rzeszy" - cenne spostrzezenie.

    Szczesliwie wkrotce 25 lutego bedzie kolejna rocznica likwidacji w 1947 roku panstwa pruskiego przez sojuszniczą rade kontroli

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, są plany utworzenia euroregionu Borussia...

      Usuń
    2. Bardzo źle się stało,że po raz pierwszy od 500 lat człowiek uważany za papieża abdykował.Uważany za papieża bo papieżem nie był skoro nie był nawet katolikiem.Jak można nazywać głową Kościoła Katolickiego kogoś kto jest heretykiem i jako taki zostaół automatycznie ekskomunikowany?To nielogiczne.Jeżeli ktoś stale neguje prawdy wiary i niszczy Tradycję to jest totalnym wrogiem Kościoła,tym niebezpieczniejszym,że działa w Jego wnętrzu i tym samym osłabia czujność Jego wiernych.Oczywiście jestem sedewakantystą bo to co się działo po śmierci ostatniego papieża katolickiego,Piusa XII,w 1958 roku,to jest chichot samego szatana w sposób sadystyczno-złożliwy naśmiewający się z katolików:msza święta zastąpiona jakimś Novus Ordo Missae żywcem wziętym z annałów protestancko-masońskich,zlikwidowanie łaciny jako języka mszy na rzecz języków narodowych,kapłan odprawiający mszę zwrócony tyłem do Jezusa i krzyża a czołem do wiernych,faktyczna zgoda na demokrację,żydolóbstwo,złągodzenie stanowiska wobec masonerii poprzez usunięcie zapisu o ekskomunice dla jej członków będących katolikami a jedyne potępienie ich jako ciężkich grzeszników,zerwanie z Tradycją,masońskie znaki w kościołach,masoni jako duchowni,zatrucie chadeckością,liberalizmem,usunięcie obowiązkowej przed Soborem Przysięgi Przeciwmodernistycznej - po prostu całkowity modernizm.

      Ale mimo wszystko,tzn. mimo tego,że od 1958 roku Stolica Apostolska została przechwycona przez wrogów Kościoła,to jednak czuję nienawiść do tych wszystkich szczurów,którzy się teraz ujawniają i wylewają pomyje nie na modernizm bo to jest herezja i byłbym się cieszył gdyby to robili ale nie - oni się cieszą z modernizmu bo on jest trucizną dla katolicyzmu - ale atakują katolicyzm jako prawdziwą wiarę.A wrogiem największym katolicyzmu i całej ludzkości było,jest i będzie żydostwo rozumiane nie tylko jako wyznawcy synagogi szatana,jak ich nazwał Jezus,ale wszyscy ci,których ,,krew" jest żydowska bo to jest naród czartó i wrogów ludzkości i wszystkiego co normalne,zdrowe,dobre i piękne.

      Usuń
    3. W Kościele nie ma automatycznej ekskomunikacji i nazywanie papieża heretykiem jest sporą przesadą. Tym bardziej, że to właśnie ten papież próbował ograniczyć negatywne skutki Soboru. Lepiej, żeby Pan bardziej kochał Boga niż nienawidził jego wrogów, bo ta nienawiść Pana zniszczy.

      Usuń
  2. Tylko z kim ta Borussia? Z Kaliningradem?

    Makpfi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście. Przecież po to została stworzona inicjatywa Trójkąta Kaliningradzkiego.

      Usuń
  3. W mojej subiektywnej ocenie jest to NAJLEPSZY - najbardziej kompetentnie i wszechstronnie napisany art. w związku z abdykacją Benedykta XVI. Ze wszystkich kilkudziesięciu art., które czytałem na ten temat w tym miesiącu br.

    Z wyrazami uznania i szacunku dla Autorki - Emil Zin

    Dnia, 22 lutego 2013 roku

    OdpowiedzUsuń
  4. Panie Zin, nie nazywa się pan przypadkiem Magdalena Ziętek?

    Kuba.

    OdpowiedzUsuń
  5. Uogólnienie i upraszczanie to polska zaleta. Prof. Krasnodębski powinien podać w czym był student konserwatywny? Ogólnie dla narodu o najwyższym poziomie technicznym i produktywności w świecie jest konserwatyzm słusznie hamulcem rozwoju. I to jest zdrowe myślenie. W stosunku do papieża konserwatyzm oznacza brak gotowości do reform to znaczy cofanie się w przeszłość. To jest chore myślenie. Pytanie; jakby Jezus żył dzisiaj, czym by się zajmował? Pasterstwem dusz albo administracją i zarabianiem pieniędzy? Kościół dzisiaj to zwyczajna firma SBO (Spółka bez odpowiedzialności). Kościół rozwija się w regionach o niskim poziomie intelektualnym i gospodarczym a maleje i traci na znaczeniu w wysoko rozwiniętych regionach. Ten dylemat ma dyktator jak nie na wszystko ma odpowiedz. Demokratyczne reformy albo utrata władzy. Najlepiej póki co schować głowę w piasek.

    Kuba

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najwyższy poziom technicznego rozwoju osiągnęła III Rzesza. Obozy koncentracyjne były świetnie zorganizowane. Rzeczywiście, dla nazistów etyka katolicka była hamulcem.

      Usuń
  6. Pytanie Kuby; jakby Jezus żył dzisiaj, czym by się zajmował? Pasterstwem dusz albo administracją i zarabianiem pieniędzy?
    Odpowiedz Magdaleny Ziętek; Najwyższy poziom technicznego rozwoju osiągnęła III Rzesza. Obozy koncentracyjne były świetnie zorganizowane. Rzeczywiście, dla nazistów etyka katolicka była hamulcem.
    Taka była wola Boga, albo?

    Kuba.

    OdpowiedzUsuń
  7. Szanowny Panie, manipulatorzy nie będą tutaj tolerowani, to moje pierwsze i ostatnie ostrzeżenie. Pana poprzedni komentarz był ciut dłuższy, niż Pan sugeruje w powyższym wpisie. Nieprawdaż? Wola Boga: nie jestem Bogiem, nie wiem, jak była jego wola. Zachowanie Niemców nie było zgodne z zasadami etyki katolickiej, i to jest pewne. Gdyby przestrzegane były przykazania "Nie zabijał" i "Nie kradnij", nie byłoby zbrodni III Rzeszy. Nie byłoby też postępu technicznego, który wtedy się dokonał.

    OdpowiedzUsuń