9.10.2013

Jeśli nie „wartości rodzinne”, to co?

W tekście pt. „Wartości rodzinne” Adam Danek przypuścił atak na „charakterystyczną retorykę polityczną” środowisk katolickich, której wyróżnikiem jest „nieustanne odwoływanie się do pojęcia rodziny oraz powoływanie się w sporach politycznych na tak zwane „wartości rodzinne”, wymagające respektu i ochrony” (http://xportal.pl/?p=10188). Danek zarzucił polskim „pseudokonserwatystom”, iż ci de facto hołdują liberalizmowi, gdyż jego zdaniem retoryka „wartości rodzinnych” stanowi przykrywkę dla treści liberalnych.

Kilka z krytycznych argumentów Danka podniesionych przeciwko pojęciu „wartości rodzinnych” uważam za trafne. Niestety, tekst jako całość trudno potraktować poważnie. Postulaty Danka dotyczące tego, jak powinno wyglądać prawdziwie „konserwatywne” stanowisko w tej sprawie, doskonale bowiem wpisują się w formację intelektualną, którą za jednym z moich czytelników określam mianem „egzaltowanego idealizmu”.
 
Zacznijmy od tego, z czym się z Dankiem zgadzam. Uważam, że pojęcie „wartości rodzinnych” rzeczywiście zasługuje na krytykę, gdyż na krytykę zasługuje samo pojęcie „wartości”. Moja krytyka sięga więc dużo dalej i dotyczy np. także pojęcia „wartości chrześcijańskich”. Nie będę szczegółowo rozwijać tego zagadnienia, gdyż zasługuje ono na osobne omówienie. W tym miejscu chciałabym jedynie wskazać na to, że klasyczna koncepcja prawa naturalnego pojęcia „wartości” nie znała, i co więcej, zupełnie go nie 
potrzebowała. U podstaw tej koncepcji leżało przekonanie, że człowiek powinien rozumowo rozpoznawać, co jest zgodne z jego naturą, i odpowiednio kierować swoim postępowaniem. Koncepcja ta posługiwała się pojęciami „prawdy” i „dobra”, logosu i ethosu. Rodzina odgrywała w niej kluczową rolę, gdyż stanowiła najbliższą człowiekowi wspólnotę, w której mógł rozwijać się jako osoba.
 
Wskazując na liberalny podtekst pojęcia „wartości rodzinnych”, Danek kierował się więc słuszną intuicją. Jego twierdzenie, że za pomocą konstrukcji „wartości rodzinnych” próbuje się ratować to, co stanowi conditio sine qua non dalszego przetrwania społeczeństwa liberalnego, zasługuje na aprobatę. Odwoływanie się do różnorakich wartości stanowi bowiem reakcję na absolutyzację rozumu instrumentalnego, która dokonała się w nowożytności. Nowożytność zerwała z klasyczną koncepcją prawa naturalnego i stanęła na stanowisku, że człowiek musi przestać patrzeć „w zaświaty”, a zadaniem państwa jest zaspokajanie różnie zdefiniowanych interesów jednostek. Także możliwość prowadzenia życia rodzinnego może, zgodnie z nowożytną koncepcją, zostać ujęta w kategoriach interesu indywidualnego. I tak rzeczywiście zazwyczaj jest ujmowana.
 
Problem z tekstem Danka polega jednakże na tym, że niczym walec zrównuje krajobraz dużo bardziej zróżnicowany niż ten, który wyłania się z jego tekstu . Danek ma rację, twierdząc, że pojęcie „wartości rodzinnych” (podobnie jak pojęcie „wartości chrześcijańskich” etc.) przez wielu katolików używane jest w sposób mało refleksyjny. Jednakże wielu z nich, używając tego sformułowania, ma na myśli mniej więcej to, co odpowiada klasycznej koncepcji prawa naturalnego. Z jednej bowiem strony twierdzą oni, że rodzice powinni mieć prawo do wychowywania dzieci zgodnie ze swoimi przekonaniami. Z drugiej jednakże trudno przypuszczać, że broniliby takiego prawa w przypadku rodziców, którzy np. posyłaliby swoje kilkuletnie pociechy na prywatne kursy dotyczące edukacji seksualnej. Problem polskiej prawicy polega więc na tym, że jej przedstawiciele używają pojęcia, które jest obarczone balastem nowożytnego sposobu myślenia o państwie i prawie, zazwyczaj nadają mu jednak treść właściwą dla tradycji logocentrycznej.
 
Rację ma więc Danek, kiedy postuluje, aby prawica zaprzestała używać tego pojęcia (moim zdaniem, powinna także zaprzestać używania pojęcia „wartości chrześcijańskich”, które częstokroć w politycznych bójkach przeciwstawiane są tzw. wartościom europejskim, czyli tolerancji etc). Jednakże w kwestii tego, co Adam Danek i ja proponujemy w zamian, nasze drogi radykalnie się rozchodzą.
 
Stanowisko Danka jest antyliberalne, przez co rozumiem, że przede wszystkim jest „anty”. Danek oznajmia, iż: „Ważnym zadaniem ruchu narodowo-społecznego w Polsce jest wymiecenie z krajowego obiegu idei zarówno „wartości rodzinnych”, jak i całej reszty „konserwatywno-liberalnego” chłamu, a zastąpienie ich postulatami autentycznego konserwatyzmu”. Na czym jego zdaniem polegają postulaty autentycznego konserwatyzmu? Danek tak oto wyjaśnia swoje stanowisko: „Tymczasem dzieci powinny zostać wychowane zgodnie z religią przodków, tradycją, narodowym obyczajem i etosem państwowym”. Danek nie odwołuje się więc do koncepcji prawa naturalnego – w końcu jest on zaciekłym krytykiem arystotelesowsko-tomistycznego racjonalizmu. Po odrzuceniu koncepcji logocentrycznej zostają mu więc właśnie: religia przodków, tradycja, narodowe obyczaje i etos państwowy. Problem takiej koncepcji „autentycznego konserwatyzmu” polega jednakże na tym, że wszystkie te instytucje znajdują się w stanie zaniku, co sprawia, że zrealizowanie jego postulatów staje się faktycznie niemożliwe. Danek staje więc dokładnie przed tym samym problemem, co przedstawiciele konserwatywnej rewolucji, którzy postulowali stworzenie nowych instytucji (co stanowiło element rewolucyjny), które to miały być „godne zakonserwowania”. Czy Danek przedstawia, jak konkretnie miałyby wyglądać taka nowa tradycja, narodowe obyczaje czy etos państwowy? Niestety nie. A to od możliwości zaprojektowania, a następnie wdrożenia w życie takich instytucji zależy możliwość stworzenia „autentycznego konserwatyzmu” w rozumieniu Danka.
 
Wskutek odrzucenia arystotelesowsko-tomistycznego racjonalizmu Danek popada w egzaltowany idealizm, a nawet rodzaj propaństwowego mistycyzmu. Nie zauważa, że jego słuszne twierdzenie, iż „Własne przekonania indywiduów mogą być dowolne, także szkodliwe czy głupie, więc bynajmniej nie muszą być z definicji respektowane”, można także odnieść do przekonań wspólnotowych, nie mówiąc o przekonaniach rządzących. Historia pełna jest przykładów zbiorowej głupoty. Co więcej, atakowanie koncepcji wartości rodzinnych, bez podania realistycznej koncepcji w zamian, może przynieść skutki, które będą jeszcze gorsze niż stan obecny. Tak się bowiem złożyło, że publikacja jego tekstu zbiegła się w czasie ze sprawą niemieckiej rodziny Wunderlich, której policja brutalnie odebrała dzieci, gdyż nie były one przez rodziców posyłane do szkoły. W Niemczech nauczanie domowe jest zabronione od 1938 roku. Zakaz ten został wprowadzony po to, aby zapobiec powstawaniu społeczności paralelnych w stosunku do społeczeństwa formowanego przez ideologię narodowego socjalizmu. Po wojnie ustawa została utrzymana w mocy, a w tej chwili używana jest do narzucania społeczeństwu niemieckiemu „wartości europejskich”. Dla przeciętnego Niemca zakaz nauczania domowego jest czymś oczywistym, czego przykładem jest list skierowany przez niemieckiego obywatela Stefana Schmidta do amerykańskiego stowarzyszenia HSLDA (Home School Legal Defense Association), które nagłośniło sprawę rodziny Wunderlich (http://hslda.org/hs/international/Germany/201308300.asp?src=slide&slide=Wunderlich_map_Aug_30_2013&pos=1). Autor listu wyraża swoje pełne poparcie dla polityki państwa niemieckiego w stosunku do osób, które prowadzą nauczanie domowe. Jego zdaniem, „tak zwani rodzice” (czyli państwo Wunderlich) próbują pozbawić swoje dzieci możliwości wyrobienia sobie wolnego i otwartego poglądu świat. Ze względów religijnych chcą ich „wcisnąć do swojego małego świata”, nie licząc się z tym, czego te biedne dzieci chcą. Te ostanie nigdy nie miały szansy, żeby wyrobić sobie swoje własne zdanie temat wielu spraw, co zdaniem autora listu, nawet zasługuje na miano tortur, i co na pewno hamuje dzieci w ich rozwoju jako wolnych, tolerancyjnych i otwartych członków społeczeństwa. Jego zdaniem, państwo Wunderlich powinni trafić do więzienia i nie powinni z niego zostać wypuszczeni do momentu, aż dzieci ukończą szkołę (list został opublikowany na: https://www.facebook.com/hslda?hc_location=stream). Cóż, koncepcja Danka silnie współbrzmi z podstawowym twierdzeniem tego listu, czyli przekonaniem, że państwo stoi ponad rodzicami.
 
Problem Danka polega na tym, że ze względu na odrzucenie racjonalnej koncepcji prawa naturalnego, na podstawie której można ocenić, co jest racjonalne, dobre i zgodne z ludzką naturą, a co nie, jego koncepcja może stać się podkładką dla budowania nowego totalitaryzmu, opartego na nowej religii (praw człowieka), nowej tradycji, nowych narodowych obyczajach oraz etosie państwowym. W końcu chrześcijaństwo też nie istniało od zawsze, a dwory, klasztory i szkoły rycerskie, które swego czasu sprawowały ważną funkcję wychowawczą, także kiedyś stanowiły pewne novum. Każda tradycja ma bowiem swój początek.
 
A jak należy rozstrzygnąć to zagadnienie na gruncie klasycznej koncepcji prawa naturalnego? Zgodnie z nią prawo rodziców do wychowywania dzieci zgodnie z ich własnymi przekonaniami oczywiście nie może być absolutyzowane. Podstawę wychowania zawsze powinno stanowić dobro dziecka, a rozpoznanie tego, co jest dla dziecka dobre, a co nie, wymaga umiejętności prawidłowego posługiwania się rozumem praktycznym. Stąd też wysiłek konserwatystów powinien skoncentrować się na solidnej pracy wychowawczej, ale tej dotyczącej rodziców. To właśnie rodzicom powinno przekazywać się wiedzę na temat koncepcji i metod edukacji klasycznej oraz zasad etyki opartej na prawie naturalnym. Wychowanie nowych pokoleń nie jest sprawą wyłącznie prywatną, jego głównymi agentami są jednak rodzice, którzy najpierw sami muszą zostać odpowiednio uformowani przez wspólnotę, w której żyją.

4 komentarze:

  1. Adam Danek zaatakował pojmowanie wartości rodzinnych w sposób "amerykański" a jak wiadomo trudno o bardziej zakłamane , dwumyślące zwierze niż wielkomiejski WASP z amerykańskiej klasy średniej/wyższej . Zwrócił uwagę na promowanie przez tzw orędowników wartości rodzinnych rodzin nuklearnych które są jednym z objawów i jednocześnie kroków do atomizacji społeczeństwa a nie alternatywą dla rozbuchanego indywidualizmu . Przecież "single" (osobiście wole określenie stary kawaler/panna które jest bliższe żałosnej prawdzie) raczej nie posiadają potomstwa , to sprzeczne z ich promowanym , dwubiegunowym etosem pracy/konsumpcji . A nowe pokolenie konsumentów powinno rosnąć , może nie tak liczne bo paliwa kopalne się kończą ale musi bo kolorowi imigranci coś się do pracy nie garną i jeszcze bożek PKB oklapnie ...
    Człowiek został zaprojektowany przez stwórce do życia w grupach klanowych i w takich najlepiej się czuje . Czyli nie rodzina nuklearna ani nawet wielopokoleniowa tylko ród składający się z kilku takich i liczący około 150 - 300 członków czyli mała wieś . W ogromnej części świata nadal to działa w ten sposób .Badania dowiodły że człowiek jest w stanie utrzymywać sensowne kontakty tylko z taką liczbą krewnych i znajomych . Średniowieczne organizacje cechowe o których Danek wspomniał nie były żadną anomalią , wzajemne małżeństwa błyskawicznie zmieniały je w takie rody .
    Ta formacja to nie "egzaltowany idealizm" , to "apokaliptyczny idealizm" wierzący w powrót naturalnego porządku na tlących się gruzach obecnej , schyłkowej cywilizacji . Starczy spojrzeć z jaką euforią reagują na wszelkie kryzysy i wstrząsy obecnego systemu .
    Po co cokolwiek zachowywać czy próbować zmieniać jak mozna zbudować od nowa na zgliszczach .

    Coyote

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam wątpliwości odnośnie tego, czy organizację rodową można uznać za najlepszą. Czymś innym jest twierdzenie, że człowiek jest w stanie utrzymywać "sensowne kontakty tylko z taką liczbą krewnych i znajomych", a czymś innym opowiadanie się za organizacją rodową. Ta ostatnia odbiera podmiotowość rodzinie, a decyzje podejmowane są - w pewny sposób - stadnie. Opowiadanie się za silnymi wspólnotami lokalnymi nie musi być równoznaczne z opowiadaniem się za organizacją rodową."Powrót naturalnego porządku" - stare może wrócić wtedy, kiedy w wyniku tej apokalipsy zmniejszy się gwałtownie liczba ludności, a ludzkość wróci do dominacji gospodarki agrarnej.

      Usuń
    2. Wspolnota rodowa wspolczesnie funkcjonuje ponownie w Europie i w nowoczesnych krajach pierwszego i drugiego swiata jako jeden z elementow tradycyjnej kultury emigrantow przybylych tu za chlebem.

      "Stary Porzadek" (dotyczacy zarowno "ancient regime" jak i "rodowego modelu rodziny") zostal zniszczony przez Wielka Rewolucje Francuska w zakresie materialnym i ekonomicznym a w sferze ideologicznej poprzez filozofie Oswiecenia.

      Interesujacym jest, ze "Stary Porzadek" wyrosl z praktyki (codzienne testowanie roznych rozwiazan). "Nowy Porzadek" rozpoczal sie od zburzenia wszystkiego co bylo dotychczas (wlacznie z kalendarzem) a jego budowa uzasadniana byla przez "filozofow oswieconego rozumu"... .

      Usuń
    3. "Interesujacym jest, ze "Stary Porzadek" wyrosl z praktyki (codzienne testowanie roznych rozwiazan). "Nowy Porzadek" rozpoczal sie od zburzenia wszystkiego co bylo dotychczas (wlacznie z kalendarzem) a jego budowa uzasadniana byla przez "filozofow oswieconego rozumu"... ." - pisałam o tym w tekście naukowym na temat klasycznej koncepcji rozumu praktycznego, i oświeceniowego projektowania praktyki przez teorię...
      Wspólnoty rodowe i imigranci - nie wiem, na ile są to rzeczywiście struktury klanowe, gdyż wielu imigrantów utrzymuje się z zasiłków, a więc brak tu trwałej podstawy ekonomicznej dla takich struktur.

      Usuń